Szymborska w Lekturach nadobowiązkowych, recenzując jeden z podręczników naukowych, napisała, że ani nie chce, ani nie musi go czytać, a studenci choć też nie chcą, niestety muszą. Smutne, ale tak jest, gdy praca, która powinna coś objaśnić, bynajmniej nie tłumaczy, nie dostarcza wiedzy, a wyłącznie prowadzi przez zawiłe, niepojęte korytarze argumentacji i dochodzi do tylko sobie znanych wniosków. Piszę o tym nie bez powodu, bo Ujemny biegun fotografii Witolda Kanickiego, książka, po którą sięgnąłem raczej z przypadku, ze względu na piękną – naprawdę, niezwykłą! – okładkę, nie tylko objaśnia i szerzej ujmuje zjawisko negatywu, ale także intryguje – czyli przeciwnie do pozycji, którą recenzowała noblistka. Na początku należy zaznaczyć, że Ujemny biegun fotografii t o pozycja, która wypełnia pewną lukę, systematyzuje wiedzę oraz porządkuje to, co dotąd było nieuporządkowane. Nie jestem pasjonatem fotografii, a już osobą, która badałaby zjawiska fotograficzne zwłaszcza, jednak nawet