Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2018

339. Przedpremierowo. Belinda Bauer „Martwa jesteś piękna”

Książka Belindy Bauer wciąga od początku. Dosłownie. To jedna z tych lektur, których nie sposób przerwać, niezależnie od okoliczności czy świata zewnętrznego. Po prostu. Zasysa i nie pozwala odejść, obciążając czytelnika przekonaniem, że jeszcze tylko jeden rozdział, tylko jeden wątek...

338. Mozolnie. Danka Braun „Krew na sutannie”

Osadzenie akcji powieści w środowiskach kościelnych to gwarancja dwóch rzeczy: społecznego zainteresowania, związanego z ewentualną kontrowersją, i zbudowania poczucia tajemnicy. Obie sytuacje wynikają z prostej rzeczy – Kościół Katolicki, choć w Polsce obecny i zakorzeniony bardzo mocno, okazuje się instytucją niezwykle enigmatyczną i wpływową, więc każda pojawiająca się informacja (również w sztuce, literaturze czy społecznym dyskursie) wzbudza niemałe zainteresowanie każdej ze stron – wyznawców, członków oraz zagorzałych przeciwników.  Powieść Danki Braun to historia dość pokrętna, ale raczej nie ze względu na strukturę czy fabułę, tylko nieśpieszne tempo. Dzieje się w tej książce dużo, trzeba przyznać, jednak więcej tu nieistotnych, niepotrzebnych rozmów, przegadanych i powierzchownych dialogów, niż wydarzeń, które trzymałyby czytelnika w napięciu lub wyraźnym zainteresowaniu. Napięcie – pojęcie, które w tym wypadku nie zostało wystarczająco docenione, okazuje się strącone w

337. Arbiter życia publicznego. Bartosik Marek, Zoll Andrzej „Od dyktatury do demokracji i z powrotem”

Z dużą rezerwą podchodzę do prognozowania zjawisk czy sytuacji na podstawie aktualnych wydarzeń. Czy słusznie? Nie wiem. Z obawą jednak spoglądam na tych, którzy stawiają recepty lub diagnozy, patrząc bez dystansu – bo przecież, by mieć dystans, musi upłynąć trochę czasu – na to, co teraźniejsze i świeże. Dotyczy to również kwestii politycznych. Dlatego, zabierając się za lekturę książki Od dyktatury do demokracji i z powrotem , bałem się, że będę czytał wywiad-rzekę, bardzo mocno osadzony po jednej ze stron sporu, nie tyle wyrażający zdanie i opinie rozmówcy Marka Bartosika, ile jednoznaczną analizę współczesnej Polski i spraw, którymi żyje opinia publiczna.  Na początku należałoby zaznaczyć, że obawy, o których pisałem wcześniej, w zasadzie okazały się bezzasadne. Nie jest to rozmowa, w myśl której wszystko to, co nastało po ostatnich wyborach to zło, upadek i ostateczny koniec. Przynajmniej w pewnym sensie. Owszem, w rozmowie Marka Bartosika, dziennikarza, publicysty, z Andrzej

336. W internecie. „Przeglądarka. Felietony poufałe” Anna Janko

Jaki internet jest, każdy widzi – chciałoby się powiedzieć. Korzystamy z sieci w sposób powszedni, tak jakby była to sprawa oczywista – od zawsze, na zawsze. No bo jak poradzić sobie bez dostępu do wyszukiwarki, w której na pstryk można znaleźć informacje o przepisie lub numerze do urzędu, o tym, jak napisać podanie, albo o tym, na jaki film warto się wybrać w ten weekend? Anna Janko w podobny sposób podchodzi do przestrzeni internetowej, jednak oczywistość jej recepcji polega na czymś zupełnie innym – na traktowaniu forów, blogów czy stron jako ewidentnego zwierciadła nas samych, oczywistej drogi do poznania jakiejś części dzisiejszego świata. Przeglądarka. Felietony poufałe bardzo trafnie analizuje nasze zachowania w internecie, posługując się różnymi środkami lub może bardziej sposobami poznawczymi. Przede wszystkim jest to swoista dla felietonów gra porównaniami i budowania zaskakujących analogii, łączących temat główny (w tym wypadku – internet) z czymś, czego czytelnik zupełni

335. Matka-artystka. „Macocha” Petra Hůlová

Długo zastanawiałem się nad tym, jak zacząć tę recenzję. Trudno pisać o świetnych książkach, by wyrazić zachwyt, nie popadając przy tym w banał. A w wypadku Macochy problem jest taki, że odnośnie do tej pozycji wypada używać wyłącznie wielkich słów. Petra Hůlová napisała bowiem powieść, która pod każdym względem zachwyca. Machoca, co najpewniej polski czytelnik zawdzięcza Julii Różewicz, tłumaczce, porywa przede wszystkim językiem, frazą i lotnością słowa. Jestem w stanie zaryzykować nawet przypuszczenie, że gdyby nie fenomenalne tłumaczenie, ta powieść mogłaby wydawać się nie tyle nieudana, ile nudna. Tak naprawdę na poziomie fabularnym nie dzieje się za dużo, bo obserwujemy główną bohaterką, narratorkę, która, tkwiąc we własnym mieszkaniu lub przebywając na balkonie, podsumowuje wszystko to, co przeżyła, bynajmniej nie w porządku chronologicznym czy logicznym. W jej potoku myśli niekontrolowanie nachodzą na siebie obrazy, czasy, miejsca, postaci i sytuacje, prawda miesza się z nie