Przejdź do głównej zawartości

365. Jak igły na dywanie. Dorota Masłowska „Inni ludzie”

Dawno nie czytałem tak porywającej książki. Inni ludzie Doroty Masłowskiej to – za wydawcą – gatunkowa hybryda, polifoniczny utwór-potwór, który zdecydowanie na długo zostanie w pamięci. Autorka Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną opowiada o swoich bohaterach nie przez zdarzenia, a przez język – jakże inny, osobliwy, a przy tym powszechny i znany.

Myślę, że pisanie o Innych ludziach może wprawiać w niemałe zakłopotanie. Okazuje się, że wypadałoby zacząć od bardzo wielu istotnych rzeczy – choćby od gatunku literackiego – które w gruncie rzeczy nawet po wnikliwej lekturze i refleksji pozostają niejasne. Po pierwsze, to, co wydawnictwo określa polifonicznym utworem-potworem, okazuje się utworem stylizowanym na hip-hopowy tekst, zawierającym wszystkie charakterystyczne dla rapu wyznaczniki – od sposobu frazowania przez rytm po typowe wyrażenia czy określenia. Styl, którym pisze Masłowska, bazuje oczywiście na rejestrze ulicznym, potocznym, pełnym gramatycznych niedociągnięć, wulgaryzmów i koślawych sformułowań, dalekim od literackiego, wzorcowego. Zdaje się, że ta mowa (bo tak należałoby mówić w moim mniemaniu o tym języku) nie tyle dosadnie wyraża świat przedstawiony, ile całkowicie go pochłania, pożera – wraz z bohaterami. Nawijka – bo tak też wydawnictwo określa formę tego tekstu – podobnie jak postaci daleka jest od perfekcji (czasem „nawijającemu” brakuje tchu lub czegoś do powiedzenia, niekiedy się zacina, ustaje, urywa), a jej dzieci, czyli bohaterowie, nie tyle ją prowadzą, ile z niej w jakiś sposób wynikają – choćby pojawiający się komentatorzy lub świadkowie, wprowadzani w co ważniejsze momenty. Masłowska umieszcza bowiem w utworze ni to aktywne, ni bierne postaci, usposabiające z jednej strony  pewną społeczną obojętność i w moim przekonaniu tak zwaną formę polską, o której pisał Gombrowicz, a z drugiej komiczny wymiar opowieści. Bohaterowie, których mam na myśli, między innymi Pasażer 1, Pasażer 2, Jezus Chrystus, Mężczyzna Chory Na Raka czy Anonimowy Internauta, niczym chór w antycznej tragedii, jednak w wydaniu paradokumentalnym, komentują, doradzają lub domniemywają, nierzadko wtórując sobie wzajem. Ich rola zdaje się zarówno wprowadzać  elementy komizmu, ewidentnej groteskowości (na przykład Jezus Chrystus, który, będąc świadkiem przemocy na tle narodowościowym, stwierdza, że niczego nie widział, bo poprawiał błędy w Ewangelii), jak i uniwersalizować, przekładać problemy pojedynczych bohaterów na całe społeczeństwo. Okazuje się bowiem, że nawet najmniejsza rozterka czy pojedyncza decyzja stają się kwestią wspólną, szeroko omawianą, wobec której każdy ma prawo zabierać głos. Jednak także obojętność w tym wypadku nie zostaje wolna od intencji. Publiczne prześladowanie obcokrajowców nie wzbudza w nikim sprzeciwu, bo atakujący (...) mówi to, co każdy myśli, lecz nie/ waży się powiedzieć, ze względów political corectness (....). Po drugie, odchodząc już od przywołanej kwestii gatunkowej (wciąż nierozstrzygniętej; czy to poemat, czy wariacja na temat prozy?), trudno też jednoznacznie (a może w ogóle się nie da?) stwierdzić, o jakich „innych ludziach” pisze Masłowska. Niekiedy wydaje się, że chodzi o bohaterów, innym razem, że o opisaną w utworze  „warszawkę”, a jeszcze innym, że pisarka określa tak nas, czytelników. Problem ten wynika nie tyle z niejasności czy niemożliwości dopasowania tytułu do zachowań postaci, ile z mnogości potencjalnej inności. Tym mianem można bowiem określić właściwie wszystkich, bo każdy w tej literackiej rzeczywistości jest wobec kogoś (czy to innego bohatera, czy grupy społecznej) odmienny lub niepasujący. „Nowy” świat, podporządkowany pop-kulturze, multikulturalizmowi, tolerancji i dietom pudełkowym, zostaje ustawiony wobec twardych, niezmiennych i zamkniętych blokowo-ulicznych wartości, a realia biednych dzielnic przeciwstawione są warunkom bogatych metropolii. Pojawiają się prądy i ideologie, takie jak akcje #MeToo, walki przeciw smogowi czy homofobii, które z miejsca dokonują podziału na zwolenników i przeciwników. Właśnie na poziomie takich różnic, jednak nieprzedstawianych ideologicznie, raczej na zasadzie „tak, bo tak”, powierzchownie, pojawiają się tytułowi inni – dla zwolenników dawnego („nielewackiego” chciałoby się powiedzieć) porządku są to zwolennicy nowego, wielkomiejskiego życia, a dla „zielonych”, instagramowych i lajfstajlowych pokoleń – blokowiskowe, homofobiczne, antyeuropejskie środowiska. Jednak byłoby zbyt dużym uproszczeniem stwierdzenie, jakoby ten podział i tytułowa inność wynikały z tak prostych dychotomii. Masłowska znaczenie problematyzuje problem odmienności, tworząc – podobnie jak Michał Witkowski w Lubiewie – swoistą hierarchię wykluczenia. Kamil, bohater, wydaje się postacią najbardziej poza marginesem, bo nie posiada pracy, własnego mieszkania, legalnego źródła dochodu, ma duże zaległości w płatnościach w Playu, a jego relacje z rodziną pozostają chłodne. Można by bez wątpienia powiedzieć, że to on jest właśnie tym innym, jednak przeciwstawienie jego sytuacji życiowej sytuacji bohaterów, którzy żyją na wyższym poziomie finansowo-rodzinnym (mam na myśli dobre zarobki, oszczędności, wysoką pozycję społeczną, drogie samochody, modne ubrania, diety pudełkowe itd.) bynajmniej nie prowadzi do takich wniosków. O ile jego położenie związane jest ze stagnacją, niezrealizowaniem, o tyle warunki, w których żyją zamożniejsi, lepiej prosperujący bohaterowie, naznaczone są również letargiem. Gdy Kamila wyraża witalność, ruch, działanie i  marzenie (na przykład o wydaniu płyty czy kupieniu nowych butów), wspomniane postaci oddaje rozpad, niemożność i hipokryzja (rozumiana w tym wypadku jako niechęć do własnej pozycji, popełnianie zdrad, pozorowanie za pomocą social mediów szczęśliwego i spełnionego życia). Dalej: tytułowa inność dotyczy też wszystkich tych, którzy tworzą „nową”, europejską Warszawę. Mam w tym wypadku na myśli między innymi Ukraińców, Pakistańczyków pracujących przy rozwożeniu jedzenia, środowiska LGBT, hipsterów czy zwolenników multikulturalizmu. Wszyscy oni również okazują się inni, i jako pojedyncze osoby, i jako grupa. Co więcej, inni też jesteśmy jako naród dla zachodnich nacji, bo zuchwale sprzedają nam gorsze jakościowo proszki do prania i mniej atrakcyjne podróże, a zamachowcy, przeprowadzając ataki na duże europejskie metropolie, całkowicie pomijają biedną, nieistotną Polskę.

Inni ludzie na poziomie języka wyrażają wszystko to, co nas, jako wspólnotę, cechuje. Masłowska, wykorzystując przede wszystkim stereotypy, obiegowe poglądy i społeczne niepokoje, pokazuje dzisiejszą kondycję polskiego społeczeństwa – z jednej strony znajdującego się już po zachodniej, bogatej stronie, a z drugiej zupełnie nieradzącego sobie z rozwojem, pełnego lęków i obaw przed nowym. To, jak poszczególni bohaterowie widzą innych bohaterów, jak postrzegają odmienne postawy i szeroko rozumianą obcość, definiuje tę literacką rzeczywistość. W tym świecie roi się od wyraźnych podejrzeń i zarzutów, z czego na pierwszy plan wysuwa się niepokój przed zmianami – jako zjawiskiem, które postępują zbyt szybko, zbyt dynamicznie. Opisy warszawiaków sugerują monotonię, nieatrakcyjność i tendencyjność (Szare twarze, szare twarze, ludzie bez marzeń,/ święta, święta i po świętach wyprzedaże,/ tyle mają marzeń, ile na ekranie się rozmaże/ im zarazków. Święta i po świętach wyprzedaże), ale panorama miasta na  pierwszy plan wysuwa ruch, życie oraz ciągłe przemiany (Zresztą z roku na rok on Warszawę coraz mniej rozumie./ Niegdyś jego miasto, dziś to jest inne miasto i inni ludzie). Daje to wrażenie nieadekwatności, pewnego bałaganu społecznego, zamieszania, rywalizacji między poszczególnymi grupami, głęboko postępujących zmian. Gdy bohater przemierza ulice, wylicza „obcych”, „intruzów”, do których włącza między innymi lewaków, gówniarzy, erazmusów, Hindusów i pedałów. To na nich koncentruje swoją uwagę, zaliczając ich do tytułowych innych. Podobnie jak w przywołanym wcześniej Lubiewie Witkowskiego, tak i w tej książce dochodzi do konfliktu interesów – nie tylko na poziomie ideologicznym (stary porządek kontra nowy), ale też bardzo pragmatycznym (obwinianie innych o własne niepowodzenia, w tym Ukraińców o zajmowanie miejsc pracy). Okazuje się, że w tym świecie wszyscy postawieni są przeciwko wszystkim, a niemożność komunikacji, wynikająca z nawarstwiających się uprzedzeń, doprowadza do rozpadu relacji między postaciami, co z kolei powoduje głębokie podziały i wrogie nastawienia. Czytając Innych ludzi, pobrzmiewało mi w głowie pytanie, które jakiś czas temu w Gazecie Wyborczej wystosował Stefan Chwin: A co, jeśli nas, Polaków, nic nie łączy?. No właśnie, to co wtedy, zdaje się dopytywać Masłowska.

6/6

Komentarze