Przejdź do głównej zawartości

368. Bursa do przemyślenia. Andrzej Bursa „Dzieła (prawie) wszystkie”

W posłowiu Wojciech Bonowicz, odpowiedzialny za opracowanie Dzieł (prawie) wszystkich, pisze, że (...) Znów (po 36 latach) mamy „dużego” Bursę – do przemyślenia. Uwaga ta odnosi się po pierwsze do wciąż nieustalonej pozycji poety w historii polskiej literatury, a po drugie do wypełnienia pewnego braku wydawniczego – ostatnia publikacja zbierająca znaczną część spuścizny poety została wydana w 1982 roku. Nic więc dziwnego, że propozycja Znaku okazuje się nie lada wydarzeniem.

Myślę, że mówienie o Dziełach (prawie) wszystkich należy zacząć od chłodnego opisu zawartości. Poprzedni zbiór twórczości Bursy, opracowany przez Stanisława Stanucha, stanowi ważny dla tej pozycji odnośnik, ponieważ Bonowicz utrzymał podział książki w obrębie poszczególnych działów (tzn. na Wiersze, Próby dramatyczne i Prozę), rezygnując jednak z Publicystyki. Decyzja o pominięciu tej części w recenzowanym zbiorze wynika z przekonania, jakoby artykuły (...) nie były tej samej rangi, co utwory poetyckie, prozatorskie czy dramatyczne (...). Ponadto,  jeżeli chodzi o relacje między dwoma zbiorami, zachowano datowanie tekstów oraz ustalone przez Stanucha wersje utworów (chyba, że była możliwość porównania ich z oryginałami lub skanami rękopisów). Należy jednak zaznaczyć, co podkreśla także Bonowicz, że wtrącenie nawiasowe w tytule nie bez przyczyny wskazuje na to, że zawartości  książki nie stanowią wszystkie – absolutnie wszystkie – dzieła, jakie zostawił po sobie poeta. W zbiorze brakuje wielu tekstów nieodczytanych, wśród których (...) przeważają utwory młodzieńcze o niewielkiej wartości literackiej, nieudane próby powieściowe oraz przekłady pojedynczych utworów autorów obcych, które trudno uznać za satysfakcjonujące (...). W posłowiu zostają za to wskazane wszystkie zmiany, wynikające głównie z ponownych odczytań oryginałów, jakie zostały dokonane, a także utwory, które pojawiają się w druku po raz pierwszy – a jest ich aż dziewięć.

Dzieła (prawie) wszystkie to zbiór, który nie tylko wypełnia lukę na polskim rynku wydawniczym, ale także ułatwia dostęp do spuścizny Bursy – jednego z ważniejszych, a wciąż nie do końca poznanych i zrozumianych poetów ubiegłego wieku. Choć autora Pantofelka odczytuje się głównie w kategoriach poety wyklętego, całej legendy, która z tym określeniem jest związana, to – jak zauważa Bonowicz w szkicu Bursa jako wyzwanie – główny problemem w recepcji jego poezji wynika z (...) „wielopoetyczności”, z ruchu formy w kilku kierunkach, ze zmiennego stosunku do języka, tradycji poetyckiej, do tego, czym właściwie wiersz ma i może być (...). Jego twórczość – jak dalej trafnie spostrzega – (...) rodzi zbyt wiele wyzwań naraz, żeby można było na wszystkie jednocześnie i bez wysiłku odpowiedzieć (...). Czytając zarówno wiersze, jak i prozę czy próby dramatyczne, nie sposób nie doświadczyć tego, o czym pisze Bonowicz – pewnego niesklasyfikowania oraz niemożliwości pełnego „udomowienia” – jak to Julia Hartwig w jednym z wywiadów mówiła o lekturze Norwida – tej poetyki. Jednak tak obszerny zbiór zdecydowanie to ułatwia, pokazując w tym wypadku nie tyle rozwój, ile stałe cechy, choćby na poziomie tematycznym czy ideologicznym. Jedną z takich fundamentalnych płaszczyzn, z której, prawdę mówiąc, nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, jest postrzeganie dzieciństwa i późniejszej dorosłości przez Bursę. Dopiero zestawienie kilku utworów, zarówno poetyckich, jak i prozatorskich, ułatwia dostrzeżenie tego problemu. W wierszu Zgaśnij księżycu, w którym podmiot liryczny, mówiący z pozycji obserwatora, zwraca się do matki i tytułowego księżyca (Wstań mamusiu zasłoń okno kocem/ Zgaśnij zgaśnij księżycu!), przedstawiony zostaje obraz dzieciństwa jako błogiego czasu niewiedzy i niewtajemniczenia, poprzedzający burzliwe noce, które – według podmiotu – dziecko nie powinno znać (Synek ma trzy lata dopiero/ Jemu jeszcze nie wolno tęsknić). Podobna wizja dzieciństwa pojawia się w Jedenastoletnim zakochanym, utworze, w którym rozpaczający po stracie ukochanej młodzieniec słyszy, że ma czas jeszcze na rozterki duszy. Choć w tym wierszu dzieciństwo okazuje się nie sielskim okresem życia, a początkiem cierpienia, wtłaczania w ramy dorosłości (Jesteś za duży żeby płakać/ A za mały żeby kochać), to czas ten również powinien być wolny od rozpaczy, która – chciałoby się dopowiedzieć – niebawem, bo w dorosłym życiu, nadejdzie. Analogiczna perspektywa na młodzieńcze lata pojawia się w  najdłuższym utworze prozatorskim, w powieści Zabicie ciotki, zadedykowanym Wszystkim tym, którzy stanęli kiedyś przerażeni martwą perspektywą swojej młodości. Bursa opowiada w nim o przechodzeniu ze złudnego tym razem świata dzieciństwa do rozczarowującej rzeczywistości dorosłych. Bohater w jednej z rozmów pyta: (...) Rozumiesz? Tysiące dni, tysiące godzin, podczas których nic się nie dzieje. Podstawowy pokarm mego dzieciństwa i wczesnej młodości. Marzenia okazują swoją zwiewność, co więcej, okazują się być trucizną utrudniającą zdrową wegetację. Czyż po to karmienie opowieściami o czynach królów, rycerzy i innych gierojów, żeby wegetować? Dlaczego zostałem skazany na wegetację? Kogo za to winić, kogo?. I wydaje się, że właśnie takie postrzeganie relacji między etapami życia stoi u podstaw nie tylko tych konkretnych utworów, ale większości wierszy, które w mniej lub bardziej widoczny sposób traktują o egzystencji. Cynizm, jakże charakterystyczny dla twórczości Bursy, widoczne rozczarowanie i niespełnienie zdają się determinować postrzeganie życia, co widać zwłaszcza w tekstach o problematyce społecznej. W Sobocie podmiot liryczny stwierdza, że choć mógłby napisać 4 reportaże/ o perspektywie rozwoju małych miasteczek, to tego nie zrobi, wyznając trzykrotnie mam w dupie małe miasteczka. Utwór oczywiście przeciwstawiony jest poetyce socrealizmu, a skupienie na pojedynczych doświadczeniach „ja” mówiącego w wierszu, a nie grupy społecznej, jaką jest na przykład lud budujący nową Polskę, stoi w wyraźnej opozycji do narzucanej wówczas problematyki. W tym wypadku również sama perspektywa rozwoju małych miasteczek wydaje się obnażać propagandową narrację socjalizmu. Poeta poświęca jej zresztą niemało uwagi także w utworach prozatorskich, między innymi w opowiadaniu Żniwa.

Lektura Dzieł (prawie) wszystkich uzmysławia również, jak istotny w twórczości Bursy jest szeroko rozumiany autotematyzm. Bardzo dużo utworów poświęconych jest procesowi tworzenia. Oczywiście jednym z najbardziej znanych wierszy jest Poeta, w którym podmiot liryczny stwierdza, że Poeta cierpi za miliony/ od 10 do 13:20, opisując potem intymną sytuację oddawania moczu, co przełamuje sposób myślenia o twórcach w kategoriach romantycznego paradygmatu – jako o wieszczach, osobach natchnionych i wybranych, przemawiających do ludzi z piedestału. Z kolei w utworze Ja chciałbym być poetą podmiot liryczny ściera wyobrażenia o twórczym życiu z realiami, najpierw stwierdzając (...) byczo u poety/ Bo u poety cztery żony/  A z każdą dawno rozwiedziony (...) oraz zauważając, że (...) dla poety Zakopane/ Nie trzeba wcześnie wstawać rano (...), by potem w przedostatniej zwrotce spostrzec, że twórca musi (...) mylić się i liczyć/ I liczyć wciąż od nowa/ Na ziemi w drzewie i błękicie/ Trudnego szukać słowa. Nie będzie niczym nowym, jeżeli stwierdzę, że istotne w recepcji spuścizny Bursy okazuje się także dostrzeganie gorzkiej ironii. Obecna jest ona choćby wierszu Modlitwa dziękczynna z wymówką, w którym podmiot liryczny najpierw wykazuje niemałą wdzięczność Stwórcy za nieuczynienie go (...) jąkałą kuternogą karłem epileptykiem/ hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny i flory (...), by później, puentując, zapytać z wyrzutem Ale dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?. Tak rozumiana „przywara narodowa” pojawia się również w innym tekście, w którym pada wyznanie Jestem szczurem/ gorzej: człowiekiem/ gorzej: Polakiem. Choć lektura Dzieł (prawie) wszystkich utwierdza w przekonaniu, że twórczość Bursy naznaczona jest gorzkością i rozczarowaniem (ważny wydaje się w związku z tym incipit Inaczej wyobrażałem sobie śmierć, bo zarówno słowo „inaczej”, jak i „wyobrażenie” pod różnymi postaciami wracają przez cały zbiór), to w wielu utworach pojawia się niesprecyzowany i nienazwany optymizm, tak jak w  wierszu Nadzieja, w którym podmiot, zwracając się do „panów”, zauważa, że jeżeli wszystko będzie tak, jak być powinno, to (...) zalejemy się jak jasna cholera!. 
 
Myślę, że czytanie Andrzeja Bursy niezmiennie okazuje się dużym wyzwaniem, bo rzeczywiście – zgodnie z tym, co Bonowicz pisze w posłowiu – nie zawsze wiadomo, co z jego obserwacjami, refleksjami i tezami zrobić. W Dziełach (prawie) wszystkich widoczne jest zróżnicowanie jego stylu, a także umiejętności literackich, bo utwory prozatorskie nie zawsze okazują się sprawnie napisane. Niezmienna zostaje natomiast dla wszystkich zebranych tekstów wymowa – butna, ironiczna, niezmanierowana. W związku z tym nawet dziś, po wielu latach od śmierci poety, wiele z jego tekstów może wzbudzać kontrowersję. I dobrze, bo dzięki temu okazują się wciąż aktualne i żywe.

6/6

Za książkę dziękuję wydawnictwu Znak.

Komentarze