Przejdź do głównej zawartości

395. W opresji. Paul Heyse „Cztery kobiety: Filomena, Lotka, Beatrice, Garcinda”

„Cztery kobiety: Filomena, Lotka, Beatrice, Garcinda” to zbiór nowel, których bohaterkami są  nieszczęśliwe, poranione kobiety. Ich cierpienia wynikają z rozmaitych powodów, jednak na pierwszy plan zdaje się wysuwać doznanie niesprawiedliwości społecznej.

Paul Heyse przedstawia czytelnikom historie, które z jednej strony kuszą klasycyzującą, na swój sposób utopijną, wizją świata, a z drugiej odpychają jego przewidywalnością i stereotypowością. Zebrane w recenzowanym tomie nowele, poświęcone tytułowym bohaterkom, choć opowiadają o różnych kobietach, pochodzących z różnych domów, zmagających się z innymi problemami, sprowadzają na poziomie kreacji i przedstawienia wszystkie postaci do dwóch archetypicznych postaw: dzielnego, walecznego mężczyzny i nieporadnej niewiasty.

Patriarchalne porządki

Zasadniczym problemem omawianych nowel jest ich nieaktualność. Trudno bowiem znaleźć w tych historiach nie tylko – sugerując się opisem z czwartej strony okładki – „okazję do wzruszeń”, ale również powód do „osobistego katharsis”. Wszystkie cztery narracje, choć kuszą obrazem świata przedstawionego, jego sielskością, uporządkowaniem i historyczną odległością, wydają się bowiem mało oryginalne oraz intrygujące – przynajmniej na tyle, by czytelnik mógł się do nich przekonać. Wynika to z kilku rzeczy, jednak najistotniejsze wydają się dwie: powielanie w każdym utworze tego samego schematu opowieści oraz kreowanie relacji między bohaterami w przesadnie schematyczny i typowy sposób. Choć obie kwestie są ze sobą w tym wypadku ściśle powiązane, każdej z nich należy się osobne omówienie. Po pierwsze, Heyse konstruuje swoje opowieści za każdym razem wokół nieudolnej, słabej, poszkodowanej i nieszczęśliwej kobiety, która nie potrafi poradzić sobie z sytuacją, w której się znalazła. Nieważne, czy chodzi o nieszczęśliwą miłość, pobyt w zakonie, czy o złą sławę jednego z domowników – postać żeńska w recenzowanych nowelach pozbawiona zostaje nie tylko decyzyjności, ale również jakiejkolwiek woli działania. Wprawdzie fabuły utworów przebiegają różnie, bohaterowie znajdują się w pozornie innych sytuacjach, jednak szkielet wszystkich historii pozostaje niezmienny: dzielny mężczyzna, walcząc o względy i/lub dobro wybranki serca, próbuje wydobyć ją ze straszliwej opresji. Niezależnie od tego, czy źródłem jej nieszczęścia jest niski stan społeczny, pochodzenie, choroba czy konwenans, heros próbuje (bo tylko on jest w stanie) zaradzić jej cierpieniom. Oczywiście – jak w każdej tego typu historii bywa – problem jest na tyle zagmatwany i poważny, że wszelkie próby zaradzenia nieszczęściu okazują się nie tylko nieskuteczne, ale także ostatecznie pogłębiają problem. Dlaczego? Tutaj dochodzimy do drugiej kwestii – kreacji bohaterów. Kobiety w recenzowanych nowelach – oczywiście z małymi wyjątkami – to postaci w pełni zależne, w sensie gombrowiczowskim upupione, przesadnie ”ukobiecone”– nie mogą o sobie decydować, tkwią w decyzyjnym rozkroku między tym, czego tak naprawdę chcą, a tym, co powinny lub mogą. Każde ich pragnienie jest weryfikowane przez otoczenie, społeczność oraz rodzinę, co sprawia, że nie tylko tkwią w ramach sztywnych konwenansów, ale ostatecznie decydują się na tragiczne rozwiązania – z rozpaczliwą, szaleńczą śmiercią, jak to zwykle bywa, na czele. Powielony zostaje zatem patriarchalny stereotyp o delikatności, honorowości i bezsilności kobiet oraz o heroiczności i dumie silnych mężczyzn. Oczywiście, pisząc o relacjach między bohaterami, nie możemy zapominać o realiach, w jakich żyją, jednak nie można przy tym abstrahować od czytelniczej recepcji; trudno bowiem, poznając cztery nowele skonstruowane na podobnym schemacie fabularnym, traktujące o wykreowanych podług tych samych zasad postaci, wykazać zrozumienie czy większe zainteresowanie. „Cztery kobiety” okazują się w gruncie rzeczy zamknięte wyłącznie we własnym świecie, w żaden sposób nie komunikują nie tyle z dzisiejszą rzeczywistością, ile z jej potencjalną realnością.

Terror możliwości albo sielanka

Paul Heyse kusi jednak, mimo rozgrywających się w utworach dramatów, wyobrażeniem idyllicznego, dziś absolutnie niedostępnego, świata. Bohaterowie nowel, choć często nieszczęśliwi, zdesperowani, doprowadzeni do załamań psychicznych i rozpaczy, żyją w świecie ułożonym, zdefiniowanym, gdzie wszystkie relacje i zasady wydają się przejrzyste. Choć taka wizja rzeczywistości może wydawać się pożądana i wspaniała (oczywiście z naszego punktu widzenia, wszak żyjemy w terrorze możliwości i wyborów), to Heyse podważa jej sensowność. Pisarz ukazuje bowiem, że funkcjonowanie w konwenansie i odgórnie narzuconych ramach (przede wszystkim społeczno-kulturowych) związane jest nie tylko z brakiem decyzyjności, ale także z życiem w ciągłej opresji. Porządek społeczny, w którym żyją bohaterki, to ład patriarchalny – o kobietach decydują mężczyźni, w tym ojcowie, bracia i mężowie. Słowo honoru i „co ludzie powiedzą” to kwestie o wiele ważniejsze, niż indywidualność i poczucie szczęścia jednostki, dlatego na sielski obraz niemal rycerskich zmagań o damę serca nakłada się cień życia bez wyraźnej podmiotowości. Wprawdzie niektóre bohaterki próbują przeciwstawić się męskiej i społecznej dominacji, jednak patriarchalna rzeczywistość jest na tyle opresyjna, że nie sposób w jakikolwiek sposób jej zaradzić.

3/6

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu MG.

Komentarze