Przejdź do głównej zawartości

379. Nakrętki po napojach. Jakub Tabaczek „Czytajcie, co jest wam pisane”

Moje pierwsze skojarzenie z książką Jakuba Tabaczka brzmiało: Dorota Masłowska. Trudno mi powiedzieć, z czego ono dokładnie wynikało, ale przypuszczam, że mogło mieć związek z podobieństwem okładki zbioru opowiadań Czytajcie, co jest wam pisane do okładki Więcej niż możesz zjeść Masłowskiej (postaci w centrum, podobny styl graficzny, tytuły bezpośrednio zwracające się do czytelnika). I o ile pierwsze wrażenie w trakcie lektury słabło, o tyle powróciło ze zdwojoną siłą pod koniec książki – za sprawą kilku opowiadań, które przywodzą na myśl poetykę autorki Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną. 

Istotnym elementem opowiadań Tabaczka jest kreowanie złożonych przestrzeni. W jego literackich rzeczywistościach nie ma mowy o prostym podziale na coś, co jest albo realistyczne, wiernie oddane, albo przerysowane, surrealistyczne. W każdym z utworów ma miejsce pomieszanie tych dwóch porządków, nie tylko na zasadzie konstruowania nie do końca przejrzystego świata, ale także za sprawą sposobu, w jaki dana historia zostaje opowiedziana. Tabaczek stroni od łatwej, namacalnej groteski, w którą w ostatnim czasie poszło wielu polskich autorów. Owszem, korzysta z przerysowania, przejaskrawienia postaci i wydarzeń, ale w zupełnie innym duchu – ni to prześmiewczym, ni negującym. Czytając opowiadania, odnosi się przede wszystkim wrażenie „aktualności” narracji – zwłaszcza w wypadku Świni, utworu, którego bohater na tyle nienawidzi rodzynek, że ostatecznie rozbija witrynę sklepową, a na murze sklepu próbuje napisać quasi-manifest. Opis tego wydarzenia (przebiegu, motywów, niedokończenia tekstu, powalenia postaci przez funkcjonariuszy) zdaje się przypominać doniesienia medialne o Klementynie Suchanow, autorce monumentalnej biografii Witolda Gombrowicza, która podczas protestów sądowych próbowała (równie nieskutecznie, co bohater) napisać na ścianie sejmu czas na sąd ostateczny. Należy w związku z tym odczytywać przywołane opowiadanie dwojako: jako opis mechanizmu, jakże widocznego w ostatnich latach w Polsce, związanego ze społecznym demonstrowaniem własnych poglądów, oraz jako literackie oddanie procesu (nie)radzenia sobie z własnymi lękami. W obu razach, obserwując doświadczenia bohatera, nie sposób abstrahować od krajowej debaty na temat praworządności, wolności oraz postaw obywatelskich (wyraźnie kontekstualizuje to nawiązanie do Suchanow). Wprawdzie narratorzy utworów nie ujawniają preferencji politycznych autora, to niektóre opowiadania z tomu Czytajcie, co jest wam pisane można odbierać jako społecznie zaangażowane: nie na zasadzie moralizatorsko-publicystycznego wydźwięku, a portretującego, oddającego realia charakteru.

„(...) Jacek prostuje się i wyjmuje z kieszeni czarny marker. Tynk jest biały, będzie dobrze widać. Zaczyna pisać dużymi, drukowanymi literami. Wygląda jak dziecko, które uczy się kaligrafii na ogromnej tablicy. Dźwięk alarmu zlewa się z sygnałem radiowozu. NIENAWIDZĘ RODZ – tyle napisał. Gdyby się bardziej śpieszył, litery nie byłyby tak wyraźne”.

Przywołany w recenzji napis Suchanow. Źródło


Mówiąc o aktualności rozpoznań recenzowanego tomu, należy na chwilę zboczyć od tak hucznych i medialnych tematów, do jakich należy polityka (czy też polityczność), na rzecz codzienności. Jakub Tabaczek, podobnie jak przywoływana Masłowska, ma bez wątpienia oko do detali. Potrafi dojrzeć i opisać zjawiska, które są na tyle oczywiste, że uchodzą naszej recepcji i interpretacji (zgodnie z tym, co Szkłowski pisał o automatyzacji zjadającej rzeczy, ubrania, meble, żonę i lęk przed wojną w Sztuce jako chwyt). W opowiadaniu Wszyscy zbieraliśmy nakrętki dla Adama pojawia się kwestia tytułowych nakrętek – zbieranych bardzo często w różnych  społecznościach (szkołach, instytucjach, firmach, sklepach) na cele charytatywne. O ile samo zjawisko nie wymaga tłumaczenia, o tyle realizacji Tabaczka  warto poświęcić kilka  słów. Otóż w jego utworze opisywana czynność zostaje przedstawiona niejako na opak, w zupełnie innym kontekście. Owszem, pojawia się konkretny cel zbierania (Jest taka akcja, w ramach której za odpowiednią [...]  ilość wrocławskie hospicjum dostaje duże  dofinansowanie), ale autor, z wykształcenia psycholog, skupia się nie na samym założeniu (pomocy), a na psychice bohatera. Tytuł opowiadania sugeruje, że potrzebującym wsparcia jest Adam. Przyswajamy tę informację, domyślając się, że najpewniej chodzi o jakąś chorobę, uniemożliwiającą swobodny ruch, związaną z koniecznością zakupu drogiego wózka inwalidzkiego lub innego urządzenia. Prędko się jednak okazuje, że nakrętki zbierane są tylko po to, by Adam, zakochawszy się w farmaceutce, mógł jej zaimponować. Iza – bo tak ukochanej na imię – zbiera je z kolei dla siostrzeńca, starającego się w szkole o ocenę wzorową z zachowania. W tym miejscu rozpoczyna się szalenie ciekawa analiza zachowań zarówno samego bohatera, jak i innych postaci, które z czasem włączają się w akcję (na przykład zakładając wydarzenie na portalu Facebook, w którego opisie zamieszczają następującą informację: Zbieramy nakrętki dla Adama, bo Adam zbiera je dla Izy, gdyż ją kocha. Kiedy wręczy jej dużo nakrętek, to ją do siebie przekona. Ile ich potrzeba? Nie wiadomo. Im więcej – tym lepiej. Pomóżcie!). Poza różnego rodzaju następstwami, jakie niesie ze sobą wzmożone zaangażowanie (wzrost świadomości ekologicznej, formowanie się grup, obrazowanie w internecie własnego wsparcia, wytworzenia pewnej mody na pomoc), obserwujemy dość groteskowe przedstawienie rzeczywistości, płytkich relacji międzyludzkich. Gdy bohaterowi udaje się uzbierać całą ciężarówkę nakrętek, pod apteką gromadzi się duża grupa ludzi, która na tyle mocno utożsamiła się ze sprawą, że każdy mężczyzna w tłumie sam przemienił się w Adama – idealistycznego desperata od nakrętek, każda zaś kobieta była teraz Izą – dziewczyną, u której stóp zakochany mężczyzna składał cały świat.  Czyż to nie brzmi świetnie? Na myśl przychodzą romanse rycerskie i inne opowieści, w których bohater walczy o damę serca. W tym wypadku nie dostajemy jednak jednoznacznie heroicznych postaw czy zmagań ze smokami, tylko przerysowany, udramatyzowany, serialowy i groteskowy obraz miłosnych przeżyć bohatera. Jakub Tabaczek, odzwierciedlając społeczne mechanizmy, uzmysławia czytelnikowi w ten sposób pozorność i śmieszność wielu naszych zachowań, które zwykliśmy traktować z powagą, w uznaniu.

Czytajcie, co jest wam pisane to zbiór opowiadań pod względem stylistycznym bardzo różnorodny, ale skupiony na relacjach międzyludzkich oraz zachowaniach jednostki w społeczeństwie. Autor wykorzystuje w tym celu przede wszystkim przerysowanie, traktowane jako sposób na wydobywanie znaczeń. Utwory Tabaczka czyta się w niemałym przejęciu i zainteresowaniu, co zostało osiągnięte głównie za sprawą poczucia tajemnicy i napięcia, które wzmagane jest niedopowiedzeniami w fabule. Jednym z flagowych, o ile można tak powiedzieć, opowiadań pod tym względem jest Ubot: historia dwóch postaci, starszego mężczyzny i młodej kobiety, które „wymieniły” się wiekiem. Wracając jednak do kwestii stylistycznych, trzeba podkreślić, jak wiele różnych konwencji i sposobów narracji wykorzystanych zostało w tym tomie. Poza opisywanym wcześniej przerysowaniem Tabaczek sięga po język uliczny, brukowy, groteskę, wykorzystuje technikę potoku myśli, metafory poetyckiej oraz szeroko rozumianego kampu. Słowem: w tych opowiadaniach dzieje się bardzo dużo, a rozpiętości wykorzystywanych środków literackich towarzyszy mnogość tematów i poruszanych problemów – od pozornie niezobowiązujących, zabawnych po kwestie społecznie przemilczane (jak w Niedźwiadku). Wysoki poziom tego zbioru nie powinien zresztą nikogo dziwić, wszak wiele opowiadań zostało już wcześniej utytułowanych, a kilka dni temu pisarz został nominowany do wrocławskiej nagrody Warto.

 5/6

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Mamiko.

Komentarze