Przejdź do głównej zawartości

374. Bóg Ojciec S.A. Tomasz Kowalski „Przysionek, dom dla pozornie umarłych”

Tomasz Kowalski wydaje się pisarzem, któremu bardzo zależy na tym, by każde zdanie było ostre i zauważalne. Czytając jego ostatnią książkę, Przysionek, dom dla pozornie umarłych, utwierdziłem się w tym przekonaniu, bo znalazłem tam wiele fragmentów, które wręcz proszą się o to, by wyciągnąć je z ram okładek na rzecz szerokiego cytowania.

Muszę przyznać, że cały czas jestem pod dużym wrażeniem Mędrca kaźni, debiutu prozatorskiego Kowalskiego. Sięgając po recenzowaną książkę, spodziewałem się kontynuacji tego, co zachwycało poprzednio – niebanalnej, nagłej i niespodziewanej akcji, a także wycyzelowanych spostrzeżeń oraz czarnego humoru. I mam wrażenie, że o ile autorowi łatwo było urabiać materię literacką w dłuższej, ciągłej formie powieści, o tyle w wypadku Przysionku, składającego się z krótkich opowiadań, miniatur, trudno mu panować nad stałym napięciem czy ciągłą atrakcyjnością utworu. To bardzo zauważalne, jak poszczególne fragmenty obnażają pewne braki warsztatowe autora, widoczne zwłaszcza przy próbach ujmowania w narrację filozoficznych czy kulturowych zagadnień. Tego typu zamiary w wielu razach zwieńczone są banałem, odkrywaniem przed czytelnikiem prawd, które już dawno na milion różnych sposobów zostały odkryte. Bynajmniej nie chodzi mi o wtórność tematyczną czy poruszanie popularnych zagadnień, ale o formułowanie myśli w sposób absolutnie schematyczny i sztampowy. Żeby nie być gołosłownym, można przytoczyć następujące fragmenty: 
  • (...) to całe okrucieństwo i beznadzieja świata, mojego świata, nie pozwala mi cieszyć się strzępami dobrodziejstw, jakie niesie ze sobą ludzkie życie (...)*
  • (...) Właśnie teraz poczułem, co to znaczy samotność człowieka i jak niewiele znaczę ja, moje życie, dla świata. Tak naprawdę pojedynczy człowiek nikogo nie obchodzi. Ten świat napędzany jest egoizmem. To siła, która nie pozwala mu przystanąć chociaż na chwilkę, by zapłakać nad tragedią, która dotknęła pewnego mężczyznę i pewną kobietę (...)** 
  • (...) czy jest większe utrapienie, jakieś biblijne piekło, niż widok własnego przemijania? (...)**
Zasadniczy problem wspomnianego banału wynika z powierzchowności, powtarzalności i ogólności postawionych pytań oraz przedstawionych spostrzeżeń. Refleksja nad złem świata, które ostatecznie przysłania radość życia, trudem przemijania czy marnością pojedynczego istnienia właściwie niczego nam, czytelnikom, nie niesie – jest zbyt obszerna, by coś wyłuszczyć lub wyjaśnić, zbyt ogólnikowa, by można się z nią utożsamiać. Sam fakt luźnego żonglowania tak niejednoznacznymi pojęciami, jak „ludzkie życie” czy „beznadziejność świata” może budzić zażenowanie – właśnie za sprawą sprowadzania tak skomplikowanych filozoficznie terminów czy kulturowych motywów do jednowymiarowych, używanych doraźnie określeń. To nawet nie rodzaj – jak to nazywa Kamil Sipowicz – chłopskiej filozofii, tylko wyraz ewidentnej nieporadności pisarskiej, konieczności sięgania po tzw. komunały, czyli utarte w języku lub myśleniu konstrukcje (np. „usta czerwone jak krew” czy „głucha noc”). Jest to jednak o tyle ciekawe, o ile inne fragmenty, właśnie zawężające problematykę czy metaforykę do wąskich tematów, stanowią najciekawsze punkty Przysionku, domu dla pozornie umarłych. Kiedy narrator nie sili się na szukanie odpowiedzi na pytanie unde malum?, a skupia się na pozornie mało istotnym opisie podróżnych w tramwaju, dostarcza odbiorcy niebanalnych i lotnych spostrzeżeń: (...) ludzie jadący w tramwaju są tacy brzydcy. Bóg chyba oszalał, twierdząc, że stworzył ich na swoje podobieństwo. Są tacy nieszczęśliwi, nawet gdy się głupowato uśmiechają. Zresztą trudno być szczęśliwym w tramwaju, który zawsze jedzie do miejsc, gdzie się nie chce być (...). 

Tomasz Kowalski bardzo dobrze odnajduje się w opisywaniu codzienności, rzeczywistości – w tym naszej, nadwiślańskiej. Każdy z bohaterów wpisuje się w sylwetkę everymana, o co autor zadbał, kreując ich osobowości i doświadczenia. Mamy do czynienia z postaciami absolutnie naszych czasów, uniwersalizującymi pewne postawy. Pochodzą głównie z klasy średniej, ale nie tylko. Bohaterowie reprezentują różne zawody: Artur jest doradcą finansowym, chodzącym zawsze w garniturze, Dawid prezesem dużej spółki komunalnej, Rafał właścicielem firmy remontowej, a Grzegorz reprezentuje typ neurotyka, wyobcowanego humanisty. Zresztą ich doświadczenia czy osobowości zdają się schodzić na drugi plan, bo kluczowe są przytaczane przez nich opowieści. Już na wstępie, chwilę po przedstawianiu postaci, czytamy, że (...) nie miało większego sensu opisywanie wam bohaterów (...). Najważniejsze są same historie opowiadane przez tych nietuzinkowych gości (...).

Jak już pisałem wcześniej, autor okazuje się świetnym obserwatorem drobnych wyimków rzeczywistości, związanych przede wszystkim z grupami społecznymi – czy to przypadkowymi, chwilowymi, czy stałymi. Tak jak w przywołanym fragmencie o podróżnych w tramwaju, tak w wielu innych miejscach pojawiają się ciekawe spostrzeżenia i opisy (na przykład mieszkańców kamienicy). Narrator przedstawia wiele pomniejszych historii i anegdot z życia bohaterów, kreując na przykład takie postaci, jak Roman, który (...) karmi się swym wiecznym niezadowoleniem niczym czarna dziura ciałami niebieskimi (...). Ukazana w tym miejscu zostaje jego osobowość, reprezentująca w moim mniemaniu jakąś przypisaną do nas, Polaków, cechę – potrzebę wiecznego narzekania. Zresztą nie tylko w tym wypadku proza Kowalskiego okazuje się w wyraźny sposób lokalna. W Przysionku pojawia się wiele aktualnych problemów czy polskich kontekstów, czego przykładem jest choćby katastrofa samolotu prezydenckiego, pojawiająca się w jednym z rozdziałów.

Autor pozwala swoim bohaterem płynąć w dygresje, historie i opowieści, prowadzone gawędziarskim stylem. Kowalski sprawnie przytacza przeżycia postaci, dokładając przy tym dużych starań, by te zaskakiwały odbiorcę nie tylko puentami czy przebiegiem wydarzeń (jak w Mędrcu kaźni), ale też samym stylem (stąd najpewniej duży nacisk na indywidualność poszczególnych fraz, kreatywność – powoływanie na przykład takich bytów, jak Bóg Ojciec S.A.). W wielu miejscach odnosiłem wrażenie, że Przysionek zbliżony jest do Mikrotyków Pawła Sołtysa, książki, która również zajmuje się codziennością w zbliżony, gawędziarski sposób. Należy jednak podnieść, że o ile Kowalski mierzy w celność i wyrazistość opisu, o tyle często popada w niepotrzebny patos lub banał.

3,5/6

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu MG.

* s. 82
** s. 85
*** s. 89

Komentarze