Przejdź do głównej zawartości

373. Nie-miejsce. Bianca Bellová „Jezioro”

Myślę, że pisanie o Jeziorze należy zacząć od podkreślenia wyjątkowości uniwersum, które Bianca Bellová wykreowała. Ta książka przedstawia świat zupełnie odrębny, uniwersalny, jakby nadrealny – wszak nawet bohater, podróżując, nie wie, jaki jest dzień tygodnia i rok. To bardzo sugestywne, zwłaszcza że cała narracja startuje w przestrzeni wymykającej się normom ujmowania rzeczywistości w konkrety czy detale. Otrzymujemy za to obraz nie-miejsca, na poły realnego, na poły mitologicznego, którego przedstawienie intryguje i ustanawia wobec postrzegania postaci.

To, co muszę na wstępie podkreślić, to pobrzmiewająca w trakcie lektury powieść Jana Pelca, czeskiego prozaika, ...będzie gorzej. Nie twierdzę, że recenzowana książka bazuje na przywołanym utworze, że czerpie z niego pod względem fabularnym lub stylistycznym, ale nie mogę się uwolnić od monumentalnego dzieła Pelca, myśląc o Jeziorze. Oczywiście pochodzenie autorów to nie jedyna rzecz łącząca w moim mniemaniu te dwa tytuły. Paralela w tym wypadku wynika z kreacji głównych bohaterów (buntowników) i sposobu konstruowania opowieści. W obu razach obraz postaci realizowany jest za sprawą wędrówki – wyzwalającej, naznaczającej oraz pozwalającej dojrzeć. I w ...będzie gorzej, i utworze Bellovy wykreowane charaktery zmuszone są do podjęcia wyzwania, jakim jest wyprawa, rozumiana jako podróż zarówno czysto geograficzna, w tym błąkanie się po obcych miastach oraz miejscach, jak i – powiedzmy – mentalna czy też psychologiczna. Nami, zostawiwszy rodzinną miejscowość, wyrusza w niebezpieczny i nieznany świat, choć bardziej ucywilizowany, niż ten, który opuszcza, gdzie wszystko dzieje się bardziej intensywnie, na innych zasadach. Należy w związku z tym wyróżnić dwie płaszczyzny poznania. Pierwsza  związana jest z obserwacją miasta jako nieznanego dotąd bohaterowi porządku, ulicznego życia oraz silnego – równie obcego – doświadczania mnogości współwystępujących wrażeń. W świecie, do którego Nami aspiruje, wszystko dzieje się inaczej i równolegle, a nie tak, jak w Boros, rodzinnej miejscowości, gdzie panuje marazm, a wszystkie zdarzenia przypisywane są siłom nadprzyrodzonym. Z kolei w poznawanych miejscach brakuje takich ram rzeczywistości, jak tradycja, rytuał, mitologia, ludowe wierzenia czy przesądy, determinujące dotąd świadomość bohatera. Jednym z najbardziej sugestywnych wydarzeń, świadczącym o tym, jest pierwsze zetknięcie Namiego ze stolicą – wyraźne zaskoczenie intensywnością miasta, próba pojmowania go za sprawą starych perspektyw (na przykład zwrócenie się do obcej kobiety w formie „ciociu”). Druga płaszczyzna dotyczy konieczności odnalezienia się w nowych – absolutnie nieprzystających do starych, odmiennych – warunkach, wpływających ostatecznie na  kształtującą się osobowość bohatera. Postać Bellovy z czasem dojrzewa, staje się odpowiedzialna i mężna. Podobnie jak w powieści Pelca, zmiana ta dokonuje się poprzez podróż, doświadczanie nowych, niekiedy niebezpiecznych, znajomości oraz bunt wobec zastanych zasad.

Jakkolwiek patetycznie to zabrzmi, czyta się tę powieść jak historię o wyprawie przez kolejne warstwy rzeczywistości. To bardzo interesujące, co udało się autorce osiągnąć – podzielić świat, w którym żyją bohaterowie, na równoległe kręgi, płaszczyzny, funkcjonujące na zupełnie innych zasadach. Tytułowe jezioro staje się przestrzenią quasi-magiczną, istniejącą właściwie wyłącznie w świadomości lokalnej społeczności – wraz z całą legendą, Duchem Jeziora oraz tradycyjnymi zwyczajami, przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. Wszystko, co ma miejsce w tym „świecie”, wynika albo z woli czegoś nadprzyrodzonego (ducha? przeznaczenia? fatum?), albo z niezachwianej kolejności wydarzeń, pewnego uniwersalnego, niepodważalnego porządku. Jednak cała ta odrębność nie idzie w parze z szeroko rozumianym pięknem czy spokojem życia. W Boros dochodzi bowiem do rozbojów, gwałtów i kłótni, a natura – na czele z zatrutym jeziorem – zdaje się odzwierciedlać upadek moralny i etyczny społeczności. Wszyscy ci, którzy zostali, nie uciekli z tego miejsca (czego przykładem jest dawna miłość Namiego, niegdyś zakochana, szczęśliwa dziewczyna, dziś jakże obojętną, pogodzona z własnym losem), funkcjonują doraźnie, z dnia na dzień, w wielkim strachu i poczuciu beznadziejności. Woda, kulturowo utożsamiana z życiem, w tym wypadku została znaczeniowo zdegradowana, odwrócona, przypisana śmierci i nieszczęściom. W powieści Bellovy zdaje się być jądrem ciemności, wokół którego skupiona jest codzienność mieszkańców – ze wszystkimi niepowodzeniami i porażkami. Można by przypuszczać, że opuszczenie tej zapadłej przestrzeni stanowi ratunek, ale wyprawa bohatera pokazuje, że w innych miejscach nie jest lepiej – wszędzie czai się zło i brutalność. Postaci, które napotyka na swojej drodze, reprezentują różne osobowości, ale wszystkich – łącznie z tymi, które żyją nad jeziorem – wyraża szeroko rozumiana niemożność, związana w moim mniemaniu z sowieckimi realiami. Tu nic nie okazuje się jednoznaczne i łatwe, wszystko wydaje się niedopowiedziane (także za sprawą oszczędnego, „chłodnego” języka) i upadłe. Trudno odnaleźć w bohaterach poczucie nadziei, choć przez pryzmat wiary należałoby czytać podróż Namiego – jako poszukiwanie lepszego świata. Niestety okazuje się to idea niedościgniona, bo poznawana rzeczywistość zdeterminowana jest brutalnością i złem. Podobnie zresztą jak w  ...będzie gorzej Jana Pelca.

Jezioro to powieść o dorastaniu i próbie rozumienia świata, traktująca przy tym o potrzebie odczuwania ciągłości i przynależności. Bianca Bellová przedstawia czytelnikom brudną, wypłowiałą oraz barbarzyńską panoramę, wyrażającą po pierwsze niemożność znalezienia dla siebie miejsca w rzeczywistości (jak w wierszu Barańczaka Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka, w którym podmiot liryczny pyta: Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy/ w świecie/ czuł się jak u siebie w domu?), a po drugie skutki marazmu i zasklepienia. Zupełnie jak w Biegunach Olgi Tokarczuk, to właśnie brak ruchu i rozwoju zdają się stać u podstaw nieszczęścia, a podróż i wyrywanie się z tego, co znane, pozwala na zmianę – rozumianą jednak nie jako punkt, wydarzenie, do którego powinno się dążyć, a proces. Nie zawsze zwieńczony sukcesem.

5/6

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Afera.

Komentarze