Przejdź do głównej zawartości

358. Metoda na szaleństwo. Michaił Bułhakow „Fatalne jaja. Diaboliada”

Ciekawie sięga się po te nowele, czytając wcześniej Artystów w cieniu Stalina. Przywołuję tę książkę jako kontekst, bo zajmuje się ona problematyką cenzorsko-kulturalnej polityki Związku Radzieckiego, której podlegał jeden z największych mistrzów rosyjskiej prozy – Michaił Bułhakow. Z kolei w tej pozycji, zbiorze dwóch nowel, właśnie z perspektywy narracji Bułhakowa poznajemy ten okres.

Na recenzowany tom składają się dwa tytułowe teksty: Fatalne jaja oraz Diaboliada. W obu Bułhakow porusza problematykę ściśle związaną z realiami Związku Radzieckiego – w pierwszym utworze wynikającą z niedokładności i rywalizacji z krajami zachodu, w drugim z nadmiernej biurokratyzacji. Narracje przedstawiają dość groteskowe, w niektórych momentach nierealistyczne, rzeczywistości, a ich ostateczny wydźwięk okazuje się satyryczny oraz wyraźnie prześmiewczy.

Bułhakow w obu nowelach podejmuje się wymienionej wyżej problematyki za sprawą dwóch środków: ruchu i anonimowości. Pierwszy, widoczny zwłaszcza w Diaboliadzie, pełni dokładnie taką samą rolę, jak w Trans-Atlantyku Gombrowicza – wyraża pozorność i niemożność. Gdy główny bohater, straciwszy posadę, a następnie dokumenty, próbuje odnaleźć się w niekomfortowej sytuacji, zostaje postawiony przed zadaniem nie do wykonania – zmierzenia się z szalejącą biurokracją, systemem, którego ani nikt nie rozumie, ani nikt nie kontroluje. Szukając rozwiązania, udaje się od osoby do osoby, od drzwi do drzwi, co rusz dowiadując się o tym, że problem, z którym chciałby sobie poradzić, należy rozwiązać gdzie indziej – nikt jednak nie  wie, gdzie konkretnie. Biegając, jak u Gombrowicza, u którego pełno ruchu, gestykulacji, padania i podnoszenia się, bohater Bułhakowa uświadamia nam główny problem tej niedługiej noweli – absurdalność oraz kuriozalność sowieckiej biurokracji. Jak się okazuje, rzecz, którą można by prędko załatwić, osoba,  z którą można by szybko i merytorycznie porozmawiać, zawsze jest niedostępna, nieosiągalna, daleka, a droga do niej za każdym razem zanadto trudna (choć raczej należałoby powiedzieć, że celowo utrudniana). W labiryncie korytarzy i niemożliwych do zrealizowania wyzwań, nie wiadomo, czy ku uciesze, czy rozpaczy systemu, Korotkow, bohater, zmuszony jest skapitulować, a cały pozorny ruch (bieganie, chodzenie, ściganie Kalsonera, chowanie się, przytrzymywanie, wyślizgiwanie i staczanie się, zbieganie, porywanie oraz wpadanie) okazuje się na nic. Śmiało można powiedzieć, że cała energia, którą wkłada główny bohater, wyraża chęci i potrzebę załatwienia czegoś, a szaleństwo, do którego doprowadza go biurokratyczna niemożność, okazuje się znakiem niewydolnego, niezrozumiałego i niedostępnego dla „normalnego” człowieka systemu. W tej noweli, poza tak wymownymi obrazami, jak wypłacanie wynagrodzeń towarami (w tym wypadku winem, którym ostatecznie bohater w rozpaczy upija się, czując frustrację, czy zapałkami), Bułhakow na jeszcze jeden sposób oddaje realia – przywołaną wcześniej anonimowością. Gdy jego bohater walczy z wiatrakami, biegając między urzędnikami niczym po kolejnych kręgach piekła dantejskiego, pojawiające się postaci nie wywierają na czytelniku żadnego wrażenia. Okazują się bez wyrazu, nijakie. Współtworząc system, zatracają odrębność, stają się kolejnymi trybikami wielkiej machiny, które w razie czego łatwo zastąpić. 

Fatalne jaja, nowela otwierająca książkę, również wykorzystuje przedstawione powyżej patenty, jednak w odwrotnej kolejności. Przywołana anonimowość  w tym utworze okazuje się istotnym kluczem interpretacyjnym, a jej dostrzeżenie pozwala szerzej spojrzeć na przedstawianą problematykę. To opowieść, w której prym wiodą podejrzane typy i typki, pojawiające się i znikające w aurze tajemnicy. Gdy bohater, naukowiec, wynajduje promień życia, zostaje z każdej strony zasypany propozycjami i sugestiami – nie tylko, jak można by przypuszczać, przez głodne sensacji media, ale także przez przedstawicieli władzy i tych, którzy próbują z nią walczyć. Przez laboratorium na uczelni przetaczają się prawdziwe tłumy, w sposób niekontrolowany chcące dowiedzieć się, co właśnie wielki (sic!) rosyjski badacz odkrył. Zresztą media, których naturę Bułhakow skądinąd świetnie portretuje, nachodzą go nie tylko w miejscu pracy, ale także w domu. Skutek? Nieprawdziwe artykuły i publikacje albo znacznie hiperbolizujące osiągnięcie, albo bazujące na niewypowiedzianych przez naukowca słowach. Z czasem wieść o niezwykłym osiągnięciu rozchodzi się po świecie, a rosyjska władza próbuje potencjał odkrycia wykorzystać nie tylko do polityki, ale także do aktualnego problemu – masowego pomoru drobiu. Na nic zdają się zapewnienia bohatera, mówiące o tym, że promień, który wynalazł, należałoby lepiej poznać, zbadać, bo nieznany jest potencjalny wpływ na jajka (które władza chce naświetlać, celem przyśpieszenia naturalnego procesu wzrostu). Naukowe wątpliwości są oddalane, bo – jak się okazuje – trzeba działać, co w wymowny sposób wyraża sposób uprawiania polityki i życia społecznego w Związku Radzieckim – nagły, nieprzemyślany, chaotyczny. Na skutki pochopności nie trzeba długo czekać, prędko okażą się brzemienne w konsekwencjach.

Michaił Bułhakow w ukazywaniu sowieckich absurdów okazuje się szczery, bezkompromisowy, co najpewniej wynika z jego doświadczeń – przez całe życie przekonywał się o tym, jak władza potrafi determinować życie, zwłaszcza twórcze, a także o tym, że jej łaska na pstrym koniu jeździ. W obu recenzowanych nowelach bardzo obrazowo i dosłownie traktuje realia, w których przyszło mu żyć, w pewnym sensie wyrokując ich przyszłości. Mam jednak wrażenie, że nie zajmuje się tylko sowiecką sytuacją, ale czymś znacznie szerszym – samym problemem. W obu nowelach, w których poruszana jest tematyka galopującej i niezrozumiałej biurokratyzacji oraz bezkompromisowości i pochopności władzy, dochodzi do tragedii mniej lub bardziej prawdopodobnych. Niemniej jednak można odnieść wrażenie, że Bułhakow stara się powiedzieć, że w bałaganie i chaosie nie da się żyć, że taki stan prędzej czy później zaowocuje czymś znaczącym – niestety, jak się wydaje, katastrofalnym w skutkach.

5/6

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu MG.

Komentarze