Przejdź do głównej zawartości

Problemy z (nie)przedstawionym światem. Andrzej F. Paczkowski „W grobie Ci do twarzy”

Książka Paczkowskiego miała być sensacyjną i groteskową powieścią. Jak się wydaje, na wielu polach autor dokonał wszelkich starań, by tak było, jednak ostatecznie „W grobie ci do twarzy” nie okazuje się dla czytelnika ani wciągające, ani zabawne.

Bohaterka powieści, Marlena, znajduje się w sytuacji bez precedensu: z nożem w głowie trafia do szpitala, gdzie, nie pamiętając zupełnie niczego, musi rozeznać się we własnej sytuacji.  Choć najbliżsi, czyli rodzice i partner, powinni stać po jej stronie, pomagając dojść do siebie, dzieje się zupełnie inaczej – niezrównoważona matka występuje przeciwko córce, przyłączając się do nie do końca przejrzystych działań niebezpiecznego męża. Straciwszy pamięć, bohaterka zdana jest na łaskę przebojowej przyjaciółki, która w swoim postępowaniu kieruje się nie tyle logiką czy zdrowym rozsądkiem, jakże pożądanym w tym wypadku, ile nagłymi impulsami.

Problemy z (nie)przedstawionym światem

Głównym problemem książki Paczkowskiego jest jej nijakość. Choć wydawnictwo w opisie kusi groteską i sensacją, okazuje się, że recenzowana powieść nie tylko nie wywiera na czytelniku żadnego wrażenia, ale również nie jest w stanie go zainteresować. Owszem, „W grobie ci do twarzy” czyta się bardzo szybko, ale nie przez wartką akcję czy fascynująco poprowadzoną historię, tylko za sprawą dominujących w książce dialogów. Autor, zrezygnowawszy z opisów oraz narracyjnych ustępów, skupia się na krótkich, szybko realizowanych wymianach zdań: zarówno o nastrojach, planach i zachowaniach bohaterów, jak i o świecie, który ich otacza, dowiadujemy się wyłącznie z dialogów. Można się domyślać, że Paczkowskiemu jako cel przyświecało zdynamizowanie opowieści, sprawienie, by czytelnik miał wrażenie naturalności czy nawet spontaniczności przedstawianych wydarzeń, jednak należy zapytać: czy to się udało? Odpowiedź brzmi: nie do końca. Autor, skupiając się wyłącznie na prędkim rozwoju akcji, całkowicie pominął kwestię wykreowania choćby nikłych konturów rzeczywistości, w której żyją postaci. Literacki świat bohaterów pozostaje w związku z tym płaski i nieciekawy, a ich postawy i doświadczenia okazują się niezakotwiczone w żadnym doświadczeniu. Choć Paczkowski próbuje zaintrygować odbiorcę, przywołując w powieści tajemniczą przeszłość bohaterki, to odbiorca odnosi wrażenie, że o żadnych dawnych przeżyciach czy życiu przed utratą pamięci nie może być mowy. Postaci żyją wyłącznie tu i teraz, absolutnie poza czasem i przestrzenią (nie tylko dlatego, że główna bohaterka straciła pamięć). I nie mówimy tutaj – ustalmy – o nagłości czy doraźności Białoszewskiego ani o celowym fabularnym bezładzie i chaosie z „Czarnego potoku” Buczkowskiego, tylko o ewidentnie źle skomponowanym literacko utworze: nie kreując obrazu świata przedstawionego, a jedynie „popychając” akcję do przodu, Paczkowski po pierwsze odbiera czytelnikowi radość z czytania, a po drugie spłaszcza własne dzieło. Jego postaci wydają się nijakie, a relacje, w których funkcjonują, okazują się powierzchowne. „W grobie ci do twarzy” pozostaje zatem nie tyle groteskową czy sensacyjną powieścią, ile zarysem, wprawką do utworu, w której zamieszczony jest odpowiedni porządek zdarzeń, kręgosłup fabuły oraz rozpisane już dialogi. Należałoby zatem ponownie przysiąść do tej powieści i popracować nad jej kompozycją oraz proporcjami: pohamować zbyt prędką, nieobudowaną opisem i psychologiczną głębią postaci akcję oraz zahaczyć zarówno bohaterów, jak i czytelnika w literackim uniwersum.

Groteska? Humor? Gdzie?

Podobnie sytuacja wygląda z obiecaną w opisie wydawniczym groteską. Chciałoby się zapytać: gdzież ona jest? Wprawdzie w trakcie lektury można się kilka razy zaśmiać, ale nie tyle z powodu dostrzegalnego absurdu, ile w związku z doraźnym komizmem sytuacyjnym poszczególnych fragmentów. Paczkowski próbuje rozbawić czytelnika przede wszystkim językiem, którym posługują się bohaterowie (dlatego w książce pojawia się wiele fraz typu „Wydawałaś dźwięki jak umierająca samica pawiana”), jednak częściej, niż zabawnie, wychodzi po prostu nijako. Ten stan rzeczy nie jest spowodowany banalnością czy niewysublimowaniem językowym, tylko czytelniczą obojętnością na wszelki żart: przyswajając w szybkim tempie dialog za dialogiem, przyzwyczajając się do tak prędkiej lektury, odbiorca przestaje w pewnym momencie reagować na treść. Niestety.

2/6

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Lira.

Komentarze