Przejdź do głównej zawartości

Zanurzeni w czasie. Julia Fiedorczuk „Pod słońcem”

Jacek Dehnel, mówiąc w jednym z wywiadów o swoich sposobach na pisanie książek, powiedział, że powstawanie powieści przypomina proces samoczynnego łączenia się kilku plam na obrusie: pojedyncze mokre miejsca zagarniają coraz więcej suchej przestrzeni, a czasem zaczynają tworzyć jedną wielką plamę. Czytając „Pod słońcem” Julii Fiedorczuk, można odnieść wrażenie, że podobną strategię przyjęła autorka. Jej opowieść powstaje właśnie w ten sposób – pojedyncze historie zagarniają coraz więcej przestrzeni, poszczególne wydarzenia zaczynają dotyczyć coraz większej liczby bohaterów, choć narracja pozostaje cały czas ukierunkowana na to, co jednostkowe i intymne.

Gdyby chcieć powiedzieć w dwóch słowach, o czym traktuje najnowsza książka Fiedorczuk, można by powiedzieć: o życiu. Choć brzmi to jak komunał, to dobrze pasuje do tej powieści. Autorka, osadzając akcję utworu między innymi w pogranicznej, wielokulturowej przestrzeni Podlasia, opowiada o bohaterach żyjących w niespokojnych czasach dwudziestego wieku. Choć o tamtych latach zwykliśmy myśleć przede wszystkim przez pryzmat obu wojen, to w „Pod słońcem” pisarka kieruje naszą uwagę na to, co codzienne i powszechne – miłość, radość, tęsknotę, marzenia, przemijanie i kontakt z przyrodą. Jej bohaterowie, z Michałem na czele, starają się ułożyć sobie życie, co nie jest takie łatwe, gdy cały czas powracają do nich wojenne obrazy. Mimo to – próbują.

Zupełne zanurzenie

„Pod słońcem” dowartościowuje niespektakularne, zwyczajne życie. Wprawdzie większość wydarzeń w powieści Fiedorczuk determinuje Wielka Historia, to, co znamy z podręczników i naukowych opracowań, jednak autorka zainteresowana jest bardziej tym, co wszelkim analizom umyka – doświadczeniami pojedynczego człowieka. Powieść przedstawia przy tym opowieść nie tyle o jednostce (choć jako czytelnicy dostajemy wiele sugestywnych, szczegółowych portretów poszczególnych postaci), ile o wspólnocie, komunie, do której należą nie tylko bohaterowie, ale także miejsca, przyroda i zwierzęta. W omawianej książce wszystko składa się w jedną całość, którą w tym wypadku należy rozumieć nie tylko jako literacką koherentność czy umiejętność realistycznego przedstawiania, ale również jako uniwersalizujący, szeroki sposób patrzenia na świat. W „Pod słońcem” na pierwszy plan nie zostaje wysunięta ani historia (opisywane zdarzenia), ani żaden konkretny bohater – wszystko, co tworzy tę literacką rzeczywistość, łącznie z przyrodą, ma taką samą wartość. Podobnie Fiedorczuk potraktowała tło akcji. To, co mogłoby służyć jako kontekst fabuły czy sposób na urealnianie zdarzeń, nie jest zepchnięte na drugi plan. Dobrze tę strategię wyraża w jednej ze scen narrator, zauważając, że gdy „człowiek coś robi, to i czas to robi. Mówią: płynie, biegnie, chociaż mogliby mówić: wschodzi albo zachodzi, rośnie albo opada, sieje albo zbiera. A kiedy człowiek spowalnia, także i czas spowalnia. Traci trwanie, ale nabiera głębi. Kobieta i mężczyzna siedzieli w ciszy, zanurzeni w czasie (...)”. To zanurzenie wydaje się istotne dla omawianej książki. Jej bohaterowie zostali wrzuceni w wir różnych zdarzeń, przez co nie są w stanie określać ich ważności czy znaczenia – wszystko dzieje się naraz, więc wszystko ma taką samą wartość. W tożsamy sposób autorka myśli o historii – nie jako o opowieści o człowieku i o tym, co mu się przydarza, ale o wspólnotowym rośnięciu i opadaniu, sianiu i zbieraniu, z którego nie jest wyłączona natura. Taką perspektywę w podejściu do pojmowania upływu czasu widać nie tylko w sposobie prowadzenia narracji (równoległym opisywaniu bohaterów i natury, zrównywaniu czy też ciągłym porównywaniu losów postaci na przykład do faz życia roślin), ale także w wykorzystywanym przez pisarkę słownictwie (choćby w przywołanym wcześniej cytacie mamy aż trzy pary czasowników służących do opisywania procesów przyrodniczych, za pomocą których narrator próbuje uchwycić istotę przemijania).

Sztuka pamięci

Dla autorki „Psalmów” równie ważna, co przyroda, okazuje się pamięć. To właśnie ona stanowi jedno z najważniejszych zagadnień powieści. Fiedorczuk zajmuje się jednak nie tyle obiektami pamięci (czyli tym, co podlega wspominaniu czy tym, co i dlaczego zostaje w naszej świadomości), ile sposobami na utrwalanie w myślach rzeczy, na zatrzymywanie czasu. „Pod słońcem” dobrze pokazuje mechanizmy, które pozwalają przeżyć i przepracować człowiekowi traumę, uporać się z tym, co niewytłumaczalne. Jeśli jedna z bohaterek wspomina wojnę, której doświadczyła, będąc dzieckiem, to nie mówi o niej w kategoriach polityczno-militarnych, tylko prozaicznych, związanych z codziennością: „Kiedy nie można nigdzie chodzić, to się nazywa wojna”. Innym razem czytamy o tym, że przywoływanie wydarzeń z czasów odwróconego dekalogu to za każdym razem śmianie się przez łzy, bo tylko w ten sposób „można było z matką wspominać wojnę”. Przeszłość w powieści Fiedorczuk zakodowana jest w przedmiotach, czynnościach i w stanach. Nie można mówić o niej inaczej, niż poprzez przywoływanie konkretnych rzeczy lub działań: gdy próbuje ustalić się jakiś fakt, to poprzez rekonstruowanie jakiegoś szczegółu (czas zastrzelenia jednego z bohaterów ustalony zostaje  poprzez przypomnienie sobie serwowanego wówczas obiadu („To musiała być jesień, skoro mama zrobiła placki z jabłkami”), a gdy mówi się o wojnie, to tylko w kontekście jej codziennego wymiaru, jakichś drobnostek („wspominałyśmy z matką, jak kiedyś wyciągnęłam z szafy jej najlepszy obrus i wycięłam z niego wszystkie kwiaty”, bo „inaczej [matka – dod. aut. rec.] rozmawiać [o wojnie]  nie chciała”). Wracanie do tego, co już było, w omawianym utworze to obracanie chwili w pamięci, patrzenie na nią z różnych perspektyw, jednak ze świadomością, że „nie ma do niej innego dostępu niż poprzez słowa”. 

Jeden organizm

Fiedorczuk prowadzi swoją powieść trochę tak, jak Olga Tokarczuk robi to w „Biegunach”. Różnica między narracjami obu pisarek jest jednak znacząca: gdy autorkę „Ksiąg Jakubowych” interesuje kultura i antropologiczne postrzeganie człowieka oraz jego dorobku, laureatkę Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej zajmuje szukanie powiązań człowieka z naturą. W „Pod słońcem” co rusz pojawiają się paralele życia ludzkiego do świata natury, jakby w opozycji do podziału na kulturę i naturę. Fiedorczuk poprzez opisywanie przyrody, zwierząt, pór roku i osadzanie w ekosystemie swoich bohaterów urzeka czytelnika urodą fraz, jak wtedy, gdy pisze o tym, że „Ziemia szykowała się do wydania z siebie nowego życia, podobnie jak Nadzieja, bardziej jeszcze niż zwykle milcząca, jakby skupiona na lepieniu w sobie nowego ciała, nowej duszy, tak jak ziemia uparta”. Wiele w recenzowanej książce zmysłowych opisów i metafor, które, choć czasem wydają się nieco banalne, afirmują piękno przyrody.

„Pod słońcem” to czarująca powieść o czasie, pamięci, wspomnieniach i naturze, a także o śmierci i wojnie. Wprawdzie Fiedorczuk opowiada historię – jak to dobrze w recenzji ujął Wojciech Szot – „bardzo konserwatywną”, realizującą dobrze nam znane schematy fabularne, jednak robi to interesująco, bardzo czule. Podczas lektury czytelnika ujmuje przede wszystkim dowartościowywanie szczegółu, docenianie tego, co niespektakularne, zwyczajne i intymne, a także zwracanie się w stronę natury, która w postrzeganiu autorki jest nie tyle świadkiem czy tłem historii, ile jej pełnoprawnym uczestnikiem.

Komentarze