Przejdź do głównej zawartości

Niewiadome i wiadome. Grzegorz Kopiec „Czas pokuty”

Lektura „Czasu pokuty” nie należy do przewidywalnych. Wręcz przeciwnie. Grzegorz Kopiec tak prowadzi narrację, by czytelnik na każdym kroku był zaskakiwany. Nie chodzi tylko o zwroty akcji, ślepe tropy interpretacyjne czy wprowadzanie wątków, których jedynym celem jest mylenie odbiorcy, ale przede wszystkim o nastrój powieści i zdolność kreowania takich obrazów literackich, które wymykają się jednoznacznej ocenie. W powieści wydanej przez wydawnictwo JanKa nic nie jest klarowne i pewne, wszystko – każdy dialog, scena, zdarzenie – zdaje się jednocześnie istnieć i nie istnieć: fikcja przeplata się z prawdopodobieństwem, jawa ze snem, prawda z nieprawdą, racjonalne z niedorzecznym. I na przecięciu tych wszystkich sprzeczności Kopiec umieszcza swoją fabułę.

„To tylko z pozoru była zwykła poczekalnia przy zwykłej izbie przyjęć” – tym zdaniem rozpoczyna się „Czas pokuty” i po lekturze można stwierdzić, że w tych słowach wyraża się cała powieść. Kopiec bawi się pozorami do tego stopnia, że czyni z nich istotę swojej narracji. Historia rozpoczyna się w szpitalu psychiatrycznym, gdzie ze śpiączki wybudza się Karol. Nie pamiętając niczego, co działo się wcześniej (przed przybyciem na oddział), bohater próbuje zrekonstruować zdarzenia poprzedzające stan, w jakim obecnie się znajduje – otępienia i dezorientacji. Pomocną dłoń wyciąga do niego Skarbimira, będąca – jak sama siebie określa – „niematerialną pozostałością po fizycznej śmierci ciała”, pochodząca „ze strefy innej niż ta, w której bytują dusze zmarłych, w której czas w odniesieniu do ludzkiego płynie bardzo powoli”. Obecność zjawy pozwala bohaterowi zrozumieć to, co się wydarzyło w trakcie wyjazdu w Bieszczady, gdzie przebywał wraz ze swoją ukochaną. A to, do czego tam doszło, okazuje się trudne do pojęcia – trudno bowiem przyswoić opowieść o klątwie rzuconej kilka wieków temu oraz o przepowiedniach ze starych legend, które zaczęły się spełniać.

Wyobraźnia

Nie będzie niczym odkrywczym, jeśli stwierdzę, że książkę w dużej mierze weryfikuje czas. Jest wiele lektur – pewnie każdy to zna z autopsji – które doraźnie zachwycają, intrygują lub oburzają, ale po upływie kilku tygodni znikają z pamięci, stają się przeźroczyste. Powieść Kopca z pewnością nie podzieli ich losu, bo jest na tyle literacko wyrazista i osobna, że trudno o niej zapomnieć. To, co mówię, choć może brzmi jak nieprzekonujący blurb czy dość tendencyjny opis wydawniczy, bynajmniej chwytem marketingowym nie jest. Wprawdzie „Czas pokuty” przeczytałem jakiś czas temu, jeszcze zanim pandemia pozamykała nas w domach, to mimo to pamiętam całą opowieść bardzo dokładnie – zupełnie tak, jakbym lekturę skończył nie dalej, niż wczoraj. Wydaje się, że wynika to przede wszystkim z tego, że powieść  została napisana bardzo wyraziście i sugestywnie – nie tyle nawet fabularnie, ile obrazowo i nastrojowo. Choć autor korzysta z popularnych motywów i stosuje popularne techniki literackie, znane na przykład z twórczości Stephana Kinga (pisarz mógłby patronować tej powieści), to podczas czytania bynajmniej nie odnosi się wrażenia wtórności czy powielania znanych schematów. Wręcz przeciwnie.

O tym, że książka nie jest schematyczna, świadczy już sam problem określenia jej gatunku – choć wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia z utworem fantasy, to na wielu poziomach „Czas pokuty” chce się czytać jako powieść obyczajową. Słuszna wydaje się w związku z tym intuicja Jarosława Czechowicza, który w swojej recenzji pisze o racjonalizacji nadprzyrodzonych zjawisk w powieści Kopca. To bardzo trafna uwaga, bo lapidarnie wyraża szeroki zamysł, z jakim pisarz podszedł do konstruowania literackiej rzeczywistości – nie interesuje go bowiem opowiadanie o nierealnym, spektakularnym i tajemniczym świecie, tylko tworzenie takiej fantastycznej fikcji, która nosi znamiona realności i prawdopodobieństwa. Dlatego też, zgłębiając „Czas pokuty”, czujemy się tak zafrapowani – wprawdzie śledzimy wytwory bujnej wyobraźni autora, czytamy m.in. o zegarach, z których wynurzają się pokraczne twarze i o tumanach kurzu, które prześladują bohatera, a mimo to nie mamy wrażenia poznawania historii „nieprawdziwej”, niemożliwej do zaistnienia poza światem książki. Pisarzowi udaje się to osiągnąć nie tylko za sprawą wiarygodnego sposobu prowadzenia narracji, ale także dzięki plastycznym i bogatym w szczegóły opisom – wszelkie zdarzenia i postaci, niezależnie od tego, jak bardzo abstrakcyjne i fantazmatyczne, są przedstawione realistycznie, a niekiedy wręcz namacalnie. Można nawet powiedzieć, że Kopiec czasem z tym przesadza, zbyt nachalnie starając się wytłumaczyć i zilustrować wszystko to, co mogłoby czytelnikowi sprawić problem – jakby nie wierząc w intuicję odbiorcy i jego zaufanie do przekonującego sposobu opowiadania. Książka jest na tyle logicznie i przejrzyście prowadzona, że nie potrzebuje dodatkowych, uwiarygadniających fabułę, objaśnień.

Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady 

„Czas pokuty” mitologizuje Bieszczady, z tym, że robi to nie tyle za sprawą nadawania tej geograficznej i kulturowej przestrzeni dodatkowych znaczeń (np. poprzez dopowiadanie różnych opowieści, czytanie historii tego miejsca wyłącznie przez pryzmat legend i podań), ile wykorzystując zastane kulturowe bogactwo regionu (utożsamiane na przykład liczną obecnością cerkwi prawosławnych – przy jednej z nich dochodzi do najbardziej spektakularnych zdarzeń w powieści, w tym do zakrzywiania czasoprzestrzeni). Obraz wschodu Polski, jaki został przedstawiony w powieści, jest po trosze popkulturowy (można by go wyrazić w popularnym zwrocie „Rzućmy wszystko i wyjedźmy w Bieszczady”), jednak więcej w nim zafascynowania dzikością, pierwotnością (jak w „Watasze”, serialu wyprodukowanym przez HBO) i realnym (a nie odgrywanym i komercyjnym, jak w większości popularnych ośrodków turystycznych) folklorem. Bieszczady dla Kopca to miejsce, w którym krzyżują się ze sobą porządki – realne z nierealnymi, wschodnie z zachodnimi, codzienne z mitycznymi. Dużo w tej opowieści przestrzeni i opisów przyrody, choć – trzeba podkreślić – twórcę nie interesuje aż tak bardzo samo miejsce (jego literacka reprezentacja), tylko możliwy do osiągnięcia dzięki niemu nastrój: grozy, tajemnicy i niezwykłości.

Książka Kopca to bardzo ciekawa pozycja, dobrze rozpisana, trzymająca w napięciu, będąca wypadkową kilku gatunków powieściowych – powieści grozy, thrillera, fantasy oraz obyczajowej. W trakcie lektury intrygują przede wszystkim rozwiązania fabularne, które świadczą nie tylko o dużej sprawności warsztatowej pisarza, ale również o jego – jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi – nieograniczonej wyobraźni. Naprawdę dobra książka, warto się z nią zapoznać – na przykład przed wyjazdem w Bieszczady.

Komentarze

Prześlij komentarz