Przejdź do głównej zawartości

297. Zofia Posmysz "Wakacje nad Adriatykiem"

Jest w tej książce coś, co obezwładnia. W tym sensie, że nie sposób przestać myśleć o świecie przedstawionym, o tym, czego dotyczy i jak jest opowiedziany. To opowieść przejmująca, tocząca się w taki sposób, który hipnotyzuje – całkowicie.

Zofia Posmysz napisała powieść dość enigmatyczną, która, choć traktuje o rzeczywistości określonej i traumatycznej, jawi się zupełnie inaczej – na poły obco, na poły nierealnie. Cała narracja, którą prowadzi, za sprawą chwili i miejsca, z którego wyrusza akcja właściwa, a mianowicie z wakacyjnej plaży, nieustannie pobrzmiewa czymś, co jest trudne do uchwycenia, czymś, co porusza się między tym, co znane i obecne, a tym, co obce i zupełnie wymykające się możliwości zrozumienia. I nie wynika to wyłącznie z płynnego przechodzenia jednego miejsca rozgrywających się wydarzeń w drugie, jednej narracji w drugą, ale również ze sposobu opowiadania oraz samego obrazu rzeczywistości, która zostaje przedstawiona. To niesamowite, jak blisko, a przy tym, jak daleko, stoi czytelnik w stosunku do tego, co opowiadane. Przyjmuje pozycje chłonnego i głodnego rozwiązań obserwatora, wiernie przyglądającego się przestrzeni,  która, choć przeczy wszystkiemu temu, w co wierzymy, co uznajemy za prawe, moralne i słuszne, zdaje się realizować naszą wizję postrzegania tego, co ważne – czyli relacji międzyludzkich. W tej pięknej powieści o tym, jak uwypuklona może zostać przyjaźń, jak cenna i warta pracy okazuje się, gdy spojrzymy na nią nie tylko w kontekście prostej relacji, ale również skutków czy owoców, jakie przynosi, dostrzec możemy znacznie więcej, niż zapis lub opowieść o ratunku z rozpadu. Jest w tej książce obraz starań, przeplatanych przeciwnościami i trudami, wynikającymi z różnych zdarzeń i sytuacji, i właśnie z tej walki wynika jej sens. Bo Posmysz w miejscu tak okrutnym, realizującym odwrócony dekalog, tak daleko wysuniętym od tego, co ludzkie, dostrzega piękno przyjaźni, możliwości współpracy i działania na rzecz drugiego człowieka. I choć wszyscy, którzy otaczają bohaterów, działają odwrotnie, wbrew sobie, na przekór innym, główne postacie dokonują swoistego wyimka, generując w złym, nieludzkim świecie własny – zdeterminowany szacunkiem i troską.

Autorka przedstawiając losy bohaterek, nakreśla je, zahaczając nie tylko o inne miejsca akcji, ale właściwie o całe przestrzenie. Z jednej strony dostajemy obraz tego, co miało miejsce w obozach zagłady, skupiony jednak nie na ogóle, ale na trudnej relacji dwóch kobiet, a z drugiej strony wakacji, plaż pobrzmiewających latem, skojarzeniami i różnymi znajomościami. Te dwie płaszczyzny przeplatają się, tworząc coś, co podparte kunsztownym, porządkującym tok czytania językiem, daje osobliwy efekt – w moim przekonaniu swoistej nadrealności. Bo opowieść Posmysz to coś więcej niż obozowa literatura. To zapis stanu ducha, wewnętrznych rozgrywek i uniwersalnych rozterek – jednak na tak głębokim i bliskim oddaniu prawdy poziomie, że aż przeszywającym. To historia, która zostaje czytelnikowi tak podana, że ten nie tylko ją poznaje, uważnie czytając, ale staje się nią – jakkolwiek to brzmi. Sposób pisania, formowania zdań, ich bogata i rozbudowana forma, rozwiązania dotyczące obrazowania i opisywania, kunsztowne konstrukcje językowe i metaforyczne – wszystko to sprawia, że pełna lektura wymaga skupienia i czytania według pewnego klucza, który wyznaczany jest przez tempo i rytm – wynikające ze zdań. Posmysz pisze zawile, każda jej myśl niesie niemałą wartość, a przy tym czyta się tę powieść płynnie.

Wakacje nad Adriatykiem portretuje relację dwóch kobiet, dziejącą się w obozie zagłady. Wszystko to, co związane z miejscem akcji, dotyczy oczywiście także bohaterek, jednak autorka pozwala im wytworzyć wewnętrzny świat, mikroprzestrzeń, w której istotne są wyłącznie uczucia i doświadczenia, dotyczące tej zażyłości. Choć wszystko, co dokonuje się w tym czasie, jawi się tragicznie, choć nieustannie słychać o śmierciach, o wszystkim tym, co dziś wydaje się niepojęte, choć ten okres, kiedy upadł duch humanitarności i szacunku, unosi się nad opowiadaną historią, mocno determinując podejście czytającego, to wyłącznie relacja dwóch postaci stanowi wtyczkę do poznania literackiego świata. To książka, w której przyjaźń przedstawiona zostaje w sposób pełny, szeroki, gdyż dotyczy wielu elementów, wielu zachowań i postaw, mogących zaistnieć w tak tragicznym czasie. To obraz tego, do czego zdolny jest człowiek, by ocalić drugą osobę, ukazany na tle zdarzeń, które przeczą podobnym postawom. Gdy śmierć przestała robić wrażenie, gdy zabijano na tak dużą skalę, gdy więzi zaczęły puszczać, dwie kobiety połączone zostały przyjaźnią. I bezgranicznym pragnieniem dobra dla drugiej.

To także opowieść o niemożności zapomnienia tego, co graniczne nie tylko dla jednostki, ale również dla ogółu. To historia, która wybrzmiewa wskutek niespodziewanego przywołania, powracająca, choć jej przeżywaniu towarzyszy cierpienie i smutek. Zofia Posmysz napisała książkę o czasie odwróconego dekalogu, o tych niewyobrażonych trudach i przeżyciach, a także o przyjaźni i o tym, jak trudno sklasyfikować, uporządkować doświadczenia i wiedzę, które związane są z tego typu przeżyciami. Wakacje nad Adriatykiem podkreślają również pewną myśl, która dotyczy niemożności oddzielenia tego, co przeszłe, od tego, co obecne, i braku szans na to, by wymazać z pamięci pewne obrazy i rozstania – naznaczają bowiem na całe życie. W tej powieści wszystkie przeżycia odradzają się na nowo, a sama opowiadana historia, mimo strasznego przebiegu i kontekstu, zdaje się nieść iskrę pewności, że nawet w najgorszych warunkach, mimo wszystko, można zostać człowiekiem – po prostu.

6/6

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak.

Komentarze