Przejdź do głównej zawartości

262. Agnieszka Pruska "Literat"

Literat to powieść tajemnicza. Owa enigmatyczność realizuje się na wielu poziomach, gdyż na przykład zupełnie nie wiadomo, kto mógłby być mordercą – ze względu na brak jakichkolwiek śladów. Morderstwa jednak sekretem nie są, gdyż sam przestępca – jakże wyraźnie – akcentuje dokonane przez siebie zbrodnie, zostawiając w miejscach publicznych własne ofiary, na przykład w postaci.... mumii. By uchronić mieszkańców przed kolejnymi atakami seryjnego mordercy, a także rozwiązać intrygującą sprawę, wszelkich starań dokładają lokalni śledczy, chwytając się wszystkich możliwych punktów zaczepiania oraz alternatyw, które z czasem zaczynają przynosić wymierne informacje.
 
Agnieszka Pruska napisała książkę, która w istocie kuluje. Prezentuje bowiem historię, której nie tylko treść, ale i forma stanowią o najbardziej powierzchownym postrzeganiu powieści kryminalnej. Wszystko to, co potrzebne, by w stopniu najmniejszym stworzyć aurę kryminału, czyli przestępstwo, poszukujących rozwiązania oraz przestępcy, nieobliczalnego czarnego charakteru, ma miejsce, jednak potraktowane jest dość naiwnie, jakby z przekonaniem, że to wystarczy, by wykreować świat porywający i intrygujący. Niestety, nie jest tak. Literat przede wszystkim nie zaciekawia, nie stwarza w świadomości czytelnika takiej wizji, by ten, niesiony zainteresowaniem i silnym poczuciem potrzeby poznania rozwiązania wątków, czuł potrzebę nieustannego penetrowania opowiadanej historii. Wszystko, o czym czyta, jawi się dość sztampowo i tak, jakby brakło pomysłów lub możliwości na rozciąganie wątków i założeń. Bo debiut Pruskiej realizuje się wyłącznie na drodze głównego nurtu, tocząc się wciąż jedną dróżką fikcji literackiej, sukcesywnie poznawaną przez bohaterów. Brak tu zaskoczenia czy charakterystycznego dla wielkich powieści kryminalnych dreszczyku emocji, wyróżnić możemy zaś typowe postacie w typowym dla tego gatunku świecie. 

Bohaterowie powieści uwikłani są w wydarzenia, które tego typu literatura – kryminalna – zdaje się znać na wylot. Mówię przede wszystkim o pomyśle, podstawie powieści, a mianowicie złoczyńcy, który przekłada książkowe zbrodnie na rzeczywistość, dokonując nie tylko makabrycznych w pojęciu moralnym czynów, ale również dosłownym – sposoby oraz metody, którymi uśmierca i traktuje swoje ofiary, przerażają. Śledztwo, prowadzone również przez dość typowe postacie, w oczach czytelnika realizuje się zbyt płynnie, zbyt prędko. Z punktu wyjścia, którym była mumia i kolejne zbrodnie, które nie dawały żadnych konkretnych informacji tudzież żadnych punktów zaczepienia, przez domysły oraz dopowiedzenia ludzi z zewnątrz, bohaterom udało się skroić nie tylko rzetelne poszlaki, ale również ostateczny plan namierzenia i schwytania rozpoznanego złoczyńcy. Niektóre z elementów tej literackiej układanki, choć logicznie i sprytnie złożonej, podają w wątpliwość opowiedzianą historię, naznaczając ją nieprawdopodobieństwem i przesadnym naciąganiem dość nierealnych wydarzeń na rzecz fabuły. Oczywiście możemy uznać, że w śledztwie, które bazuje na nikłych poszlakach, jak w debiucie Pruskiej, zaczną pojawiać się osoby, które dysponują informacjami, które ostatecznie szczęśliwie doprowadzą do mordercy, ale nie sposób nie zauważyć, że jest to dość nieprawdopodobne.
 
Jedną z tych płaszczyzn, która zdaje się nieco ratować powieść, a która i tak nie została należycie wykorzystana, jest fascynacja śmiercią. Bohater, który dopuszcza się występków, popełnia zbrodnie nie w imię walki, zemsty czy innej – chciałoby się powiedzieć chorej – idei, ale jako wyraz własnej fascynacji tym, co związane z odbieraniem życia. Jest wielce zaintrygowany i pogrążony w możliwości bezpowrotnego zabierania tego, co najcenniejsze, próbując dokonywać tego aktu na wiele sposobów, o czym prędko przekonują się prowadzący śledztwo, dostrzegając w kilku zbrodniach – rozbitych na lata – wspólny element, wyrażający się jako swoiste eksperymentowanie ze śmiercią. Agnieszka Pruska, mimo możliwości, nie popełnia jednak szerszej analizy psychiki swojego bohatera, definiując go wyłącznie jako tego, który jest ogarnięty żądzą odbierania życia. Nie tłumaczy, nie zagłębia się w jego świadomość – konfrontuje czytelnika z bohaterem, który zdaje się odciętym od tego, co minione, co naznaczyło jego psychikę i sposób odbierania rzeczywistości. Oczywiście ze względów fabularnych wyjaśnia źródło popełnianych zbrodni, ale to tyle – nie wykracza ponad, czyniąc swojego mordercę niezłożoną postacią, wyzbytą z tego, co ludzkie, czyli zależności, zgodnie z którą to, kim jesteśmy, wynika z bardzo wielu zjawisk i płaszczyzn, w tym z naszej przeszłości. 

3/6
 
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

Komentarze