Przejdź do głównej zawartości

204. Cristina Sanchez-Andrade "Zimowe Panny"

Jest w tej książce coś przejmującego. Coś, co sprawia, że czytelnik wciągnięty w świat przedstawiony, zainspirowany pierwszymi wydarzeniami, nie tylko nie może oderwać się od niej, wyjść czy też wynurzyć się na powierzchnię rzeczywistości go otaczającej, ale przede wszystkim w pełni zgłębić jej zakamarków, na wylot poznać jej przestrzeni. Jest to bowiem powieść, której wielowymiarowość – skądinąd osadzona na oszczędnej, surowej i prostej fabule – jest nieodgadniona, nieprzebyta, a jej tajemniczość – niewiedza względem punktu, do którego zmierza akcja – kształtuje w odbiorcy nakaz, zmuszający go do ciągłego wracania w świat Zimowych Panien. 

Zimowe Panny oferują czytelnikowi przede wszystkim osobliwość i enigmatyczność. Od pierwszych stron wyzywają go na swoisty pojedynek, toczący się wokół istoty, głównego problemu, zagadnienia powieści. Czytający brnie w świat Saladiny i Dolores, jednak nie bardzo wie, na czym on stoi, co go kształtuje, co determinuje, a co on – bierny obserwator – może zaobserwować, co może z niego wynieść. Kreślona przed nim wizja – rzeczywistości klarownej, choć złożonej; surowej, jednak wielopłaszczyznowej; smutnej, acz ciepłej; swojskiej, choć wyobcowanej – to obraz życia prostego, bliskiego bibliofilowi pod względami prozaicznymi, obcego na płaszczyznach psychologiczno-socjologicznych. To wyraz tego, co stanowi o świecie niezłożonym, w którym nie dominuje postęp i rozwój, a przeszłość – z jakże mocnym wpływem na teraźniejszość – oraz poczucie, że nie można żyć bezpiecznie i godnie, mając za sobą niegodne dzieje. W recenzowanej książce  mieszają się wszystkie czasy i perspektywy, co ukazuje nie tylko obiektywny portret rzeczywistości, o której traktuje, ale przede wszystkim istotę jej ducha – głębokie portrety świadomościowe bohaterów, prawidła, które o nich stanowią, znamienności wynikające z wyznawanych zasad. To powieść pełna niejasności i meandrów, wzbudzająca w czytelniku chęć penetracji ich, dotarcia do sedna, podjęcia próby zrozumienia tego, co leży u jej podstaw. 

Bohaterowie książki to osobowości indywidualne. I choć mamy do czynienia z szeroko pojętą masowością i wspólnotowością – potraktowaną jako wieś, sąsiedzi – to na ich tle wyróżnia się niemal każda postać, która została powołana do istnienia. Co ciekawe, najmniej znamienne portrety psychologiczne następują w przypadku głównych bohaterek – Saladiny i Dolores – jednak o nich stanowią nie opisy i osadzanie w ogólnych postawach, ale czyny – decyzje, rozwój wydarzeń, sytuacje, w których znajdują się pod koniec utworu. Cristina Sanchez-Andrade z niezwykłą dokładnością i starannością traktuje swoich bohaterów, nie tyle uważnie prowadząc ich przez akcję, ile głęboko zakorzeniając na konkretnych pozycjach, tożsamych z nastawieniem wobec innych i postępowaniami. Zimowe Panny odkrywają przed czytelnikiem całą paletę charakterów, spiętych podobną, chciałoby się rzec – wiejską, mentalnością, naznaczoną takimi cnotami i ułomnościami, które generują w wyobraźni odbiorcy wielorakie portrety – jednostek, zbiorowości, całego ukazanego świata. Zaprezentowana zostaje rzeczywistość, której nie sposób odmówić nie tylko intrygującego klimatu, ale przede wszystkim realizmu – wszystko, co zostaje ukazane i uwypuklone, jawi się nie tylko jako możliwe, ale również jako dokonane. Świat, który czytający poznaje, choć na pozór obcy i oddalony, odzwierciedla wiele prawd o naszym, a postacie, które w nim żyją, nas samych. Jest to jednak, o czym należy wspomnieć, przestrzeń momentami groteskowa, karykaturalna – tak jak w wypadku księdza, którego cechuje obżarstwo, lenistwo i chciwość, czy staruszki mieszkającej na wysokiej górze.

Zimowe Panny to przede wszystkim powieść o powrotach. O powrotach wielorakich, rozumianych w dowolny sposób. Realizują się tu one na różnych płaszczyznach, zarówno tych najbardziej oczywistych – jako powrót do rodzinnego kraju, do rodzinnego domu, do miejsca, w którym się chowało – jak i mocno symbolicznych, metafizycznych. Cristina Sanchez-Andrade roztacza przed czytającymi wizję świata, który podporządkowany jest przeszłości, który funkcjonuje w pewnym sensie pod jej dyktando, na skutek jej zawartości. Brak tu troski o jutro, brak dalekosiężnych planów. Nie sposób nawet odnaleźć intensywnych zmartwień chwilą obecną. Wszyscy bohaterowie – na czele z głównymi – żyją tym, co miało miejsce kiedyś, co zostało zainicjowane, a nieskończone tudzież niespełnione. Każdy z nich nosi w sobie ranę zamierzchłych czasów, determinującą ich postępowanie. Postacie są naznaczeno tym, co było, własnymi decyzjami oraz dawnymi relacjami z innymi osobami, przez co nie potrafią odnaleźć się w każdym kolejnym dniu, rozpaczliwie szukając odpowiedzi na nurtujące ich od lat pytania, obawiając się tego, że demony z przeszłości – choć drzemiące – mogą wpłynąć na to, co jest. To książka, która dobitnie ukazuje zależność między dniem wczorajszym a dzisiejszym, oraz to, że niedomknięcie pewnych spraw lub sprzeniewierzenie się samemu sobie, w imię obojętnie jakich wartości i celów, zawsze niesie za sobą konsekwencje, wpływające na dalsze losy osoby, której dotyczą.

Cristina Sanchez-Andrade inspiruje i wodzi czytelnika za nos. Zabiera w niejasną podróż, realizującą się jako flirt humoru i powagi, groteski i realizmu, przeszłości i teraźniejszości, prawdy i wyobrażeń. To książka rozczulająca i uzmysławiająca swoją obrazowością pewne prawdy. Prawdy, które dotyczą najbardziej określającej nas płaszczyzny – czasu. Brutalnie pokazuje, że nie wynikamy z mniemania o sobie czy pragnień dotyczących tego, kim chcemy być, ale w dużej mierze z tego, co za nami – naszej przeszłości. To pozycja wielowymiarowa, godna wielu przeczytań. To książka o rzeczywistości nieco oddalonej, a jednocześnie boleśnie bliskiej. O nas i o naszych problemach.

6/6

Za książkę serdecznie dziękuję Business&Culture i wydawnictwu Muza.

Komentarze

Prześlij komentarz