Przejdź do głównej zawartości

369. Powroty i wspomnienia. Tadeusz Tomaszewski „Wracając do Wilna”

Miałem jeden zasadniczy problem przy lekturze książki Wracając do Wilna. Wynika on ze zjawiska, które bardzo często dotyka publikacji traktujących o Wilnie lub Lwowie. Mam na myśli historyczny sentymentalizm, idealizujący wspomniane miejsca. I choć bynajmniej nie roszczę sobie praw do oceniania czyichś wspomnień czy doświadczeń, to nie raz, nie dwa, także w tej książce, pod względem czysto literackim takie narracje okazują się najzwyczajniej w świecie mało ciekawe, a niekiedy po prostu tandetne.

Zastanawiam się, w jakim stopniu Tadeusz Tomaszewski trafnie dobrał tytuł do prezentowanych czytelnikowi rozmów. Owszem, wszystkie wywiady w istocie dotyczą Wilna, dzisiejszej stolicy Litwy, jednak owe powroty okazują się po pierwsze nie zawsze prawdziwe, a po drugie w brzmieniu przesadnie sentymentalne. Zdaję sobie sprawę z tego, że autor próbuje tytułem „ogarnąć” wszystkich rozmówców, że słowem wrócić wydobywa naprawdę wiele znaczeń (można przecież powrócić geograficznie, historycznie, mentalnie, wspomnieniami, do dzieciństwa itd.), ale nie sposób pozbyć się wrażenia, że to wszystko już było. Opowieści rozmówców Tomaszewskiego w gruncie rzeczy traktują o wielu sprawach, jednak ze względu na zawirowania wojenne i wynikające z nich losy przedstawiane realia okazują się ze sobą zbieżne, co przy lekturze kilku wywiadów z rzędu powoduje poczucie znużenia i monotonii. To, co nazwałem wcześniej historycznym sentymentalizmem, to przede wszystkim podejście, w myśl którego dawna Wileńszczyzna była niemal rajem na ziemi (choć bohaterowie rozmów z dużym pietyzmem opowiadają także o mankamentach i trudach dawnego życia), a dziś stanowi przykład nie-miejsca, przestrzeni, która w takim stopniu uległa przemianom, że w pewnym sensie nie istnieje. Idealnie wyrażają to słowa Andrzeja Zgorzelskiego, profesora, który mówiąc o współczesnym Wilnie, stwierdza: (...) widziałem wiele nowych miejsc i nowych rzeczy, które pojawiły się w Wilnie, a które do mojego Wilna nie pasują i go nie przypominają. Podczas (...) drugiego pobytu doszła do mnie pełna świadomość, że mojego Wilna już nie ma... że to już nie jest moje Wilno... że to nie jest Wilno. Świat, który ja pamiętam, oznaczony nazwą Wilno, należy do przeszłości; to świat, który minął, tak jak minął mój ojciec, którego już nie ma. Świat niewątpliwie dla mnie piękny, stąd może żal i niechęć do tego, co jest teraz, do obecnej rzeczywistości (...). W podobnym duchu ocenia dzisiejszą stolicę Litwy Leszek Jan Malinowski, mówiąc (...) Teraz jednak powiedziałem do siebie, że ja już więcej do Wilna nie pojadę, nawet gdybym mógł, dlatego, że Wilno zmieniło swoje oblicze (...), by później wyliczyć różnice, wymieniając między innymi nową zabudowę. Nie ma w takich refleksjach i porównaniach niczego złego, oczywiście, gdy prowadzone są rzetelnie, z konkretnymi przykładami i zestawieniami, tak, by czytelnik również mógł dostrzec miejsca, o których mowa, jednak perspektywa poznawcza w wielu razach okazuje się niestety sprowadzona wyłącznie do założenia, że kiedyś było lepiej. Po prostu. Dlatego, pisząc o historycznym sentymentalizmie, zaznaczyłem, że nie zamierzam oceniać i weryfikować czyichś wspomnień czy wrażeń (bo kto nie idealizuje szczęśliwego dzieciństwa?), ale muszę odnotować, że pod względem literackim takie opowieści nie wydają się ciekawe. Pojawiają się jednak również mniej tendencyjne i sentymentalne obrazy. Lidia Zonn, zapytana o tytuł filmu, którego by się podjęła, chcąc opowiedzieć o „swoim” mieście, powiedziała, że (...) w samym określeniu: Wilno – właśnie Wilno, nie Vilnius – jest coś takiego, co minęło. Przedwojennej Warszawy też już nie ma, tylko że nazwa się nie zmieniła. A w Wilnie się zmieniła (...), co, trzeba przyznać, intryguje.

Rozmowy Tadeusza Tomaszewskiego jako zbiór nie stanowią bogatego źródła informacji (choćby ze względu na powtarzające się motywy czy jednolite pochodzenie społeczne wszystkich bohaterów), ale czytane oddzielnie pozwalają poznać przemyślenia i wspomnienia wielu znakomitych postaci. W wywiadach pojawia się obraz Wilna jako wielokulturowego miasta, w którym przez ścianę mieszkają między innymi żydzi, Litwini i Polacy. W opowieściach przytaczane są tak ważne dla naszej kultury nazwiska, jak Czesław Miłosz, Konstanty Ildefons Gałczyński czy Leopold Tyrmand, co połączone z szeroką relacją na temat życia inteligenckiego (funkcjonowania teatrów, kin czy czytelnictwa) daje ciekawą panoramę miasta. Choć bohaterowie rozmów siłą rzeczy opowiadają o sprawach nieprzyjemnych, traumatycznych, w tym o stratach związanych z zawirowaniami politycznymi w pierwszej połowie ubiegłego wieku, to nad obrazami odejść, przeprowadzek i wojny zdaje się górować wizja wyjątkowości Wilna. Józefa Hennelowa zapytana o to, czy pamięta swój ostatni dzień w tym mieście, odpowiedziała: Można powiedzieć, że pamiętam i nie pamiętam. Później dopiero odkryłam, jak bardzo wszyscy uruchamialiśmy w sobie swoisty mechanizm niedopuszczania faktów do świadomości. Wskutek tego to, co się działo, jak gdyby się nie działo. Postawa „nieprzyjmowania” rzeczywistości przewija się zresztą przez większość rozmów, co determinuje sposób mówienia o dawnym Wilnie, w tym widoczne rozgoryczenie i poczucie straty.

Myślę, że recepcja recenzowanej książki w dużej mierze zależy od wieku czytelnika. Nie mam na myśli jednak podatności na wzruszenia czy refleksję (co przypisywane jest osobom bardziej posuniętym w wieku), ale możliwość dostrzegania lub przeżywania nostalgii za dawnym Wilnem. Dla starszych odbiorców, pamiętających albo tamte realia, albo opowieści dziadków, będzie to sentymentalny powrót do dawnego porządku, natomiast dla młodszych czytelników, znających – idąc tropem Lidii Zonn – w większym stopniu Vilnius, czyli europejską stolicę, niebywała możliwość dostrzeżenia przywiązania wielu pokoleń Polaków do tego wyjątkowego i ważnego miejsca. W obu razach lektura Wracając do Wilna powinna okazać się owocna.

4/6

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.

Komentarze

  1. Właśnie wróciłam z Wilna. Szkoda ze nie przeczytałam tego postu wcześniej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz